Dlaczego Carol musiała wziąć pod swoje skrzydła jakąś dziewczynkę, która tylko widziała jedną sytuację i już musi być w naszej grupie? To nierozsądne. Jeszcze więcej sierot dowie się o morderstwach, to pewnie tez weźmie je do Colia, skoro tak postąpiła z Luci. Jakoś zmartwiła się nią, to tylko dlatego, że też była w jej sytuacji. Podobnej nocy widziała gorsze rzeczy. Ciało jakiejś dziewczynki we krwi. I wyglądem przypominała tą nową. Pewnie teraz chce uniknąć innych ofiar. Wiem, że ma poczucie winy, ale to nie może się ciągnąć wiecznie. Wszystko ma pewne granice, nawet zaufanie, czy rozsądek. Po spotkaniu poszłam do pralni , by wrzucić swoje ubrania do pralki. Przyznaję, że zostało ze mnie trochę dziecka. Nadal brudzę się, jak pięciolatek. Cała niebieska bluzka w soku. No nic. Każdemu się zdarza. Kiedy otworzyłam drzwi od pralni, ujrzałam jakiegoś chłopaka we krwi. Nie krzyczałam, tylko zasłoniłam sobie usta. Po chwili sprawdziłam mu puls. Nie żył. Zrobiłam zdjęcie jego twarzy, włożyłam bluzkę do prania i uciekłam do pokoju Carol. Szybko otworzyłam drzwi i w tym samym momencie je zamknęłam. Ona zamknęła od razu laptop , jak niespodziewanie wbiegłam do jej pokoju. Coś ukrywała przede mną, ale niczego nie chciała mi powiedzieć. Wyglądała na spłoszoną. No tak. Przerwałam jej w czymś. Najpierw odwróciła głowę w moją stronę i wydarła się głośno.
-Musisz mi przeszkadzać?! Po co tu przyszłaś?!
Szybko wróciła do spokojnego głosu, jak zobaczyła krew na moich rękach. Zupełnie zapomniałam się umyć.
-Znalazłam ciało ofiary. Jest w pralni. Lepiej tam nie idź. To jakiś chłopak. Mniej więcej miał 17 lat.- powiedziałam jej o odkryciu
Potem podeszłam do niej i pokazałam zdjęcie. Była w szoku. Musiała go znać, skoro od razu zaczęła o nim nawijać
-Wiem, kto to był. Marco. Najcichszy z podopiecznych sierocińca.- wyjaśniła mi, pokazując na zdjęcie.
-Skąd go znałaś? - spytałam zaciekawiona
-Kiedy przenieśli mnie do sierocińca, byłam tylko niewinnym dzieckiem, a potem dorosłam. No a poznałam go w tym samym wieku, ile on miał. Też był trzylatkiem.- spojrzała jeszcze raz na fotografię i poszła do okna, gdzie było widać, jak padał deszcz i nie tylko. Carol rozpłakała się i upadła na dywan. Podeszłam do niej. Musiała go bardzo lubić, skoro stare wspomnienia dały po sobie znać. Bardzo lubić? Czyli ona go musiała go kochać. Spytałam ją o tym wprost.
-Kochałaś go?
-Tak. Bardzo był mi bliski. Chcę go zobaczyć, nawet, jak już nic nie może powiedzieć.- wstała i szybkim krokiem podeszła do drzwi, zatrzymałam ją przed sobą
-Nigdzie nie pójdziesz. Już to tam nie będzie. Pamiętasz, co zawsze Maner robiła? Sprzątała .
-Jeszcze mam czas. On tam nadal jest.- popchnęła mnie i szarpnęła klamkę.
Nie powstrzymałam jej, tylko pobiegła za nią. Była wściekła . W pralni nie było ciała Marco, a wszelkie ślady zostały zmyte. Carol upadła na kolana. Była załamana. Nie potrafiła się pozbierać po jego stracie. Mogłam powiedzieć o tym Andre,a nie lecieć do niej. Dałam rękę na jej ramię. Chciałam, by miała odrobinę wsparcia z mojej strony.
-Carol, uspokój się. Będzie dobrze. Wracajmy do pokoju. I przepraszam, że ci o tym powiedziałam
-Nie mam ci za złe. Dobrze zrobiłaś. Teraz znam prawdę, że nie żyje. To lepsze niż słodkie kłamstwo- objęła mnie ramionami
I tak czułam się podle. Wczoraj umarł jej ukochany. Uspokajała przestraszoną Luci, a sama nie była świadoma, że los zgotował jej horror. Gdy była już sobą, wróciłam z nią do jej pokoju. Wytarłam krew mokrymi chusteczkami i ślady po plamach nie było. Zużyte chusteczki wyrzuciłam do kosza. Bez jej pozwolenia otworzyłam klapkę laptopa. Od razu ujrzałam znajomą twarz. Najpierw opieprzyła mnie, że ruszam jej własność,a potem złożyła wyjaśnienia.
-To Lucia, tak mi się wydaje. No w sensie wygląda, jak ona. A dane się zgadzają. Lucia Corell.
Byłam zszokowana jej odkryciem.
-Tak, to ona. Co pisze?
-Była pierwszą podopieczną Maner. I są zdjęcia, jak się nią zajmuje. Czemu to dała na stronę sierocińca?- zamyśliła się
-By pokazać innym, że tu jest miło i przyjaźnie. Zrobiła sobie reklamę. Podła żmija.
-A czemu podła? Może była kiedyś naprawdę spoko osobą?
-Nie. Nadal wierzę, że to ona zabiła moich rodziców. Nie zmieniam przekonań z dnia na dzień
Carol nadal myślała o swoich rodzicach. Nadal obwinia winę na Maner, a może to nie ona ich zabrała. Może umarli z powodów naturalnych, lub wypadek. Dopóki nie znajdzie dowodów, to tylko puste słowa.
-Musisz mi przeszkadzać?! Po co tu przyszłaś?!
Szybko wróciła do spokojnego głosu, jak zobaczyła krew na moich rękach. Zupełnie zapomniałam się umyć.
-Znalazłam ciało ofiary. Jest w pralni. Lepiej tam nie idź. To jakiś chłopak. Mniej więcej miał 17 lat.- powiedziałam jej o odkryciu
Potem podeszłam do niej i pokazałam zdjęcie. Była w szoku. Musiała go znać, skoro od razu zaczęła o nim nawijać
-Wiem, kto to był. Marco. Najcichszy z podopiecznych sierocińca.- wyjaśniła mi, pokazując na zdjęcie.
-Skąd go znałaś? - spytałam zaciekawiona
-Kiedy przenieśli mnie do sierocińca, byłam tylko niewinnym dzieckiem, a potem dorosłam. No a poznałam go w tym samym wieku, ile on miał. Też był trzylatkiem.- spojrzała jeszcze raz na fotografię i poszła do okna, gdzie było widać, jak padał deszcz i nie tylko. Carol rozpłakała się i upadła na dywan. Podeszłam do niej. Musiała go bardzo lubić, skoro stare wspomnienia dały po sobie znać. Bardzo lubić? Czyli ona go musiała go kochać. Spytałam ją o tym wprost.
-Kochałaś go?
-Tak. Bardzo był mi bliski. Chcę go zobaczyć, nawet, jak już nic nie może powiedzieć.- wstała i szybkim krokiem podeszła do drzwi, zatrzymałam ją przed sobą
-Nigdzie nie pójdziesz. Już to tam nie będzie. Pamiętasz, co zawsze Maner robiła? Sprzątała .
-Jeszcze mam czas. On tam nadal jest.- popchnęła mnie i szarpnęła klamkę.
Nie powstrzymałam jej, tylko pobiegła za nią. Była wściekła . W pralni nie było ciała Marco, a wszelkie ślady zostały zmyte. Carol upadła na kolana. Była załamana. Nie potrafiła się pozbierać po jego stracie. Mogłam powiedzieć o tym Andre,a nie lecieć do niej. Dałam rękę na jej ramię. Chciałam, by miała odrobinę wsparcia z mojej strony.
-Carol, uspokój się. Będzie dobrze. Wracajmy do pokoju. I przepraszam, że ci o tym powiedziałam
-Nie mam ci za złe. Dobrze zrobiłaś. Teraz znam prawdę, że nie żyje. To lepsze niż słodkie kłamstwo- objęła mnie ramionami
I tak czułam się podle. Wczoraj umarł jej ukochany. Uspokajała przestraszoną Luci, a sama nie była świadoma, że los zgotował jej horror. Gdy była już sobą, wróciłam z nią do jej pokoju. Wytarłam krew mokrymi chusteczkami i ślady po plamach nie było. Zużyte chusteczki wyrzuciłam do kosza. Bez jej pozwolenia otworzyłam klapkę laptopa. Od razu ujrzałam znajomą twarz. Najpierw opieprzyła mnie, że ruszam jej własność,a potem złożyła wyjaśnienia.
-To Lucia, tak mi się wydaje. No w sensie wygląda, jak ona. A dane się zgadzają. Lucia Corell.
Byłam zszokowana jej odkryciem.
-Tak, to ona. Co pisze?
-Była pierwszą podopieczną Maner. I są zdjęcia, jak się nią zajmuje. Czemu to dała na stronę sierocińca?- zamyśliła się
-By pokazać innym, że tu jest miło i przyjaźnie. Zrobiła sobie reklamę. Podła żmija.
-A czemu podła? Może była kiedyś naprawdę spoko osobą?
-Nie. Nadal wierzę, że to ona zabiła moich rodziców. Nie zmieniam przekonań z dnia na dzień
Carol nadal myślała o swoich rodzicach. Nadal obwinia winę na Maner, a może to nie ona ich zabrała. Może umarli z powodów naturalnych, lub wypadek. Dopóki nie znajdzie dowodów, to tylko puste słowa.
Przepraszam, że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów :(
OdpowiedzUsuńA teraz moja opinia: czytając pierwszy rozdział bardzo mnie zaciekawiłaś fabułą. Nie każdy pisze o sierocińcu, gdzie w tajemniczych okolicznościach ktoś ginie. Jestem niezwykle ciekawa dalszych rozdziałów i trochę szkoda mi Carol. Nic tak nie boli, jak strata ukochanej osoby :(
Fajnie, ze ci się podoba. Mam nadzieje, że będziesz wpadać tu często i zostaniesz na dłużej. Akcja nadal się rozwija i wszystko może się wydarzyć, gdyż nie mam żadnych zapisków i na bieżąco wymyślam to z głowy :)
OdpowiedzUsuńCzekam u ciebie na finał serii oraz duużo więcej akcji w kolejnej serii IMAA
Helo! To opowiadanie zapowiada się świetnie! Fajnie to wymyśliłas;-) ale to straszne! Bo o co tu chodzi?! Czemu ta kobieta morduje?! Czekam na kolejną notke!:-*
OdpowiedzUsuńO celach morderstw będzie później, ale zszokuje was to, kto naprawdę zabija sieroty. Dobra, zdradzać nic nie bedę , ale będzie się działo. ;)
UsuńUuu no to będzie extra! Teraz dopiero mnie zaciekawiłaś!:-D
UsuńI oto chodzi ;)
UsuńOhoho. Muszę ci przyznać, że to pierwsze Twoje baaaaardzo dobrze zapowiadające się opowiadanie od czasów Kobiety Z Kamienia.
OdpowiedzUsuńTaka drobna uwaga: wpisy te niezbyt przypominają wpisy z pamiętnika. Za dużo opisów. Nazwqlbym je raczej wpisami z dziennika/notatnika.
i-want-your-money.blogspot.com
little-kid-little-death.blogspot.com
Ok zmienię nazwę na wpisy z notatnika. Witam nowych czytelników . Nowy wpis niebawem się pojawi.
OdpowiedzUsuń