piątek, 31 stycznia 2020

Łamigłówka Luci- osamotnieni


Odwaga? Uciekanie przed władzami, będąc niewinnymi śmierci Andre można nazwać odwagą? Jak każde słowo posiadało wiele definicji, a w szkole nauczyli mnie, że używa się tego, kiedy ktoś w obliczu niebezpieczeństwa nie boi się walczyć.
Wymknęliśmy się przez drzwi od piwnicy. To te miejsce przyprowadzało koszmary. Okrutny zapach umarłych. Momentalnie migawki wspomnień otworzyły się w pamięci.

- Hej! - Na dotyk dłoni Carol zadrżałam. - Nie ma jej tu. Ona zniknęła z naszego życia na zawsze.
- Ciągle pamiętam. - Próbowałam schować niespokojne dłonie do kieszeni spodni. - Nigdy nie będę żyć normalnie.
- To jest przereklamowane. - Prychnęła Eve. - Musimy przyspieszyć zanim zaczną szperać tutaj. - Ostrzegła, ruszając dalej do przodu. Jednak musiałam się z nią zgodzić. Normalność nie istnieje. To fikcja.
- Dopóki będziemy razem, zwalczymy jej obecność w głowie. - Podniosła mnie, niczym pannę młodą dzięki czemu mogłam wtulić się mocniej w tak czułe ramiona siostry, że zapominałam na kilka chwil o strachu.

May wyprzedziła wszystkich, odkrywając wyjście awaryjne przykryte liśćmi. Czasem odnosiłam wrażenie, że minął tylko jeden dzień, a nie pół roku. Cały dom wyglądał tak, jakby do niczego nie doszło. Poza znalezionym ciałem chłopaka. Na samą myśl jedzenie podeszło do gardła. Zakryłam usta.

- Lucio, co z tobą? - Spytała Eve dość troskliwie co do niej było niepodobne.
- Nic. - Przełknęłam ślinę. - Niestrawność. - Obroniłam się wyrazem, który przypadkowo utkwił mi w pamięci. Ojciec Carol często cierpiał na problemy z trawieniem, a skoro coś ciągle się powtarza, trudniej puścić to w niepamięć.
- Może wrócimy po jakieś rzeczy. Nie możemy ot tak wynieść się do lasu. - Zauważyła May nieco zdezorientowana. Rozglądała się, szukając ścieżki.
- Nie mamy czasu. Tam gdzie pójdziemy, niczego nam nie zabraknie. - Wyjaśniła stanowczo. - Zaufajcie mi.
- Wielu rzeczy nam nie mówisz. - Burknęła najbardziej walcząca z ludźmi. - Jesteś dziwna.
- Bo spędziłam większość życia w psychiatryku, tak? - Odwróciła się wściekle na pięcie. - Nie wybrałam tego!
- Dziewczyny, nie czas na kłótnie. - Siostra jako jedyna panowała nad burzą wewnętrznych emocji. Nawet i ją ruszyła śmierć Andre. Pamiętałam, że czuła więcej niż przyjaźń. Miłość zanim nas zdradził.
- Ja tylko tłumaczę. - Warknęła, wyprowadzając się z równowagi. - Gówno wie!
- Eve! - Krzyknęłam. Nie znosiłam takich sprzeczek. - Cholera! - Przeklęłam, widząc światła auta policyjnego. - Już po nas!

~~~~~~~~~~~
Przepraszam za brak ostatnio notek, ale coś się posypało w moim życiu i próbowałam jakoś to poskładać do kupy, aby nadal miało jakiś sens. Szkoda, że playlista przestała działać. Chyba Blogger specjalnie chce mnie wykopać na patostrefy typu Wattpad.
PS: Nie porzucę tej historii. To będzie się dalej pisać choćbym nie wiem co się stało.

wtorek, 28 stycznia 2020

Luka Claire- to nadal dzieci


Policja zaczęła zbierać ciało Andre i zabezpieczać wszelkie ślady. Było to zbędne, ale powinni pomyśleć, że doszło do morderstwa. W ten sposób sierociniec nadal będzie działał. Traktowałam te dzieci jak własne, dlatego zrobiłabym dla nich wszystko. Nawet posunęłabym się do kłamstwa.
Śledczy usiadł naprzeciw mnie w gabinecie, lustrując każdy odruch twarzy czy samej postawy rąk. Wzięłam głęboki wdech, wypuszczając powietrze. Tylko spokój uratuje od zbędnych pytań.

- To już kolejny zgon w tym miejscu. Rozumie pani, że to poważna sprawa, prawda? - Uniósł prawą brew, obserwując moją reakcję. Siedziałam niewzruszona. - Jeśli chce pani pomóc swoim podopiecznym, poprosiłbym o współpracę.
- Czytałam Catalinie bajkę jak zawsze, aż usłyszałam jakiś dźwięk. Ciężko mi go określić. - Podrapałam się po głowie. - Byłam lekko śpiąca i nie chcę nikogo wprowadzać w błąd. - Chwyciłam się za głowę. - Oni muszą mieć tu dom. - Wyłkałam, pokazując mu to co chciał zobaczyć. Załamanie. - Biedny Andre. Gdybym mogła jakoś mu pomóc... - Mój głos się łamał.
- Mamy podejrzenia kto mógł to zrobić. - Na blat biurka położył cztery fotografie. - Lucia Corell, Caroline Teklei, May Santori lub Evangeline Marclin.
- To niemożliwe. - Podniosłam swoją głowę, przyglądając się zdjęciom. - Znam ich. To wspaniałe dzieci. Pomogły mi. - Łagodnie się uśmiechnęłam bez zdradzania dodatkowych detali tej osobistej historii. - Nigdy nie sprawiały kłopotów.
- Tak tylko się wydaje, że są niewinni. Są zamieszani w zaginięcie pani córki. - Na tę wieść wytrzeszczyłam oczy. - Nie dała znaku życia od pół roku.
- Widocznie nie kocha mnie. Była trudnym dzieckiem. - Stwierdziłam zgodnie z prawdą.
- Była? Nadal może żyć, a mówi to pani tak pewnie. - Zmierzył wzrokiem ruch warg. - Nie jestem głupi, aby nie zauważyć tak oczywistych rzeczy. - Zaśmiał się prosto w twarz. - Za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna.
- Proszę mi tego nie powtarzać. - Wstałam na równe nogi. - Jeśli pan pozwoli, wrócę do pracy. Jestem jedna na dwieście podopiecznych. - Zwróciłam mu uwagę. - Odezwę się, gdy coś odkryję.
- Nie ma pani wyjścia. - Wzruszył ramionami. - Do widzenia.

Jak tylko wyszedł z pomieszczenia, przeklęłam pod nosem. Musiałam ostrzec Carol i resztę bandy. Pobiegłam do pokoi, otwierając po kolei każde z drzwi.

- Tu jesteśmy. - Zawołała May. Poszłam w ślad jej głosu. Nastolatkowie wydawali się zdezorientowani. Dłużej nie mogłam ukrywać narastającego napięcia.
- Policja może was powiązać ze śmiercią Andre. Coś wiedzą. Musicie stąd uciekać. - Wewnątrz drżałam niczym galareta.
- Za bardzo węszą. - Odezwała się Eve z większym opanowaniem niż poprzednio. - Dowiemy się co tu zaszło.
- Wierzę w to. Jesteście mądrymi dzieciakami. - Wskazałam im ręką na wyjście awaryjnie. - To jeszcze nie koniec. - Powiedziałam na pożegnanie. - Nie nazywajcie tego tchórzostwem. To odwaga.

~~~~~~~~~~~
I tak kończy się pierwsza mini seria. Zachęcam do udziału w dyskusji w komentarzach.

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Luka Eve- nie patrz


Nie mogłam dłużej słuchać oskarżeń May wobec Andre. Nie znała go tak dobrze jak ja. Może to dlatego, że ludzie z takim samym poziomem szaleństwa mówią i myślą w tym samym języku.
Moje ciało zastygło w bezruchu. Słowa uwięzły w gardle. Nikt nie przekroczył zabezpieczonej taśmy, która otaczała ciało ofiary oddzielone głową od reszty. Starałam się znieść ten widok.

- A... Andre? - Tylko Lucia znalazła odwagę, aby coś z siebie wydusić.
- Nie patrz. - Claire odciągnęła dziewczynkę z dala od tego widoku.
- Lepiej stąd chodźmy. - Zaproponowała Carol. - Wystarczy nam kłopotów. - Nie byliśmy co do tego przekonani. - Eve, dobrze się czujesz? - Zapytała z troską, dotykając mojego ramienia. Gwałtownie odskoczyłam, chwytając za serce.
- Potrzebuję wody. - Odparłam słabo bez obaw o wpadnięcie w pułapkę, choć Andre skończył w jednej z nich.

Usiadłam przy stole kuchennym, walcząc o kontrolę nad rozdygotanym ciałem. Utrzymanie szklanki w dłoniach wydawało się czymś niemożliwym do zrobienia.

- Może wezwę lekarza. Powinien nadal badać sieroty.
- Żadnego lekarza. - Uderzyłam pięścią w stół. Nienawidziłam ich za to jak mnie potraktowali. Te wszystkie badania w psychiatryku, podawanie końskich dawek leków, a najgorsze to zamykanie w izolatce na rozkaz Maner. Jedyną nadzieją jaką miałam na normalne życie odeszła razem z nim.
- Spróbujmy przetrawić na spokojnie całe zajście. Dla mnie to też jest szok. Nie spodziewałam się go tu zobaczyć. W dodatku martwego. - Opiekunka maskowała pod opanowaniem prawdziwe emocje. Nigdy nie ukazywała wprost co czuje, ale i tak darzyła empatią. Troszczyła się, będąc opoką dla bezbronnych dzieci.
- Jeszcze wczoraj ze mną rozmawiał. - Szepnęłam do siebie. - Dlaczego mnie zostawiłeś? - Zduszałam w sobie chęć płaczu.
- Ale... Ale czemu umarł? - Wyjąkała najmłodsza z nas.
- Zabiła go pułapka. - Wyjaśniła treściwie. Ponownie zamilknęliśmy. - Wiecie o sierotach? - Kiwnęliśmy lekko głową. - Zginęły tak jak on.
- Przecież usunęliśmy je wszystkie. - May biegała wzrokiem po ścianach kuchni. - Wszystko wróciło. Jakim cudem?
- O... Ona żyje! - Lucia pisnęła, dygocząc. - To chore! Mści się?

Martwi głosu nie mają. Do tego każdy musiał być przekonany. Ktoś inny za tym stał. Podejrzenia padały na naszą czwórkę. Tylko my zostaliśmy zapoznani z historią tego miejsca. Jednak cała ta sprawa robiła się beznadziejna. Poprawka. Trudna do zrozumienia.

- Zapewniam was, że umarła, wiec proszę o jedno. Po... - Nie zdołała dokończyć. Jakaś osoba zapukała do drzwi. - Idźcie na górę. Ja się nim zajmę. - Poprosiła, idąc w stronę gościa. Głos mężczyzny roznosił się po domu. Ten śledczy nie da tak łatwo za wygraną.

niedziela, 26 stycznia 2020

Luka May- witaj w domu koszmarów


Siedzieliśmy jak na szpilkach, czekając na Lucię. Długo nie wychodziła z sali przesłuchań co było dość niepokojące. Dziwne? Raczej nienormalne. Do tego ten Andre nadal nie wystawił nosa. Przeklęty glina. Czemu ubzdurał sobie, że wiemy coś o tym co się stało z sierotami "Lagoony?" Mogłam wyjechać, a nie zostać w tym cholernym mieście, z którego pamiętałam tylko ból. Z myśli zbudził mnie płacz. Biedne dziecko.

- Kazali jej oglądać zwłoki. To jest podłe! - Krzyknęła Carol. - Czemu wmieszali nas w takie bagno?!
- Może Andre im coś wyśpiewał i nie ma odwagi nam spojrzeć w oczy. - Byłam gotowa powiedzieć coś więcej, ale z każdym słowem Eve uderzała mocniej pięścią w ścianę. - Ugryzło cię coś?
- Zamknij się, dobra? Nic o nim nie wiesz. - Warknęła, waląc mocniej. - Więc zamilcz, do cholery.
- Hej. Co ty taka nerwowa? - Dziewczyna odstawała od nas swoim charakterem. Zachowywała się dziwnie. Coś ukrywała.
- Dobra. Dajcie już spokój. To jej sprawa. My mamy coś ważniejszego do zrobienia. - Wtrąciła się przyjaciółka, unosząc głos. - Jeśli mamy zakopać nasz sekret do grobu, musimy wrócić do "domu." - Zakreśliła cudzysłów w powietrzu. Lucia nadal drżała. - Wiem, że to dla wszystkich będzie trudne, ale inaczej nie dadzą nam żyć.
- Trudno się nie zgodzić. - Westchnęłam ciężko. - Kiedy mamy tam zawitać?
- Dzisiaj. - Podkreśliła dosadnie słowo.
- No to wio, drużyno. - Lekko parsknęłam śmiechem, choć sytuację mieliśmy do kitu. Zostawiliśmy policjantów w spokoju, żeby zajęli się swoją robotą. Jednak ktoś nas obserwował, aż ciarki przeszły po ciele. - Wynośmy się stąd.

Liście opadały z drzew, pozostawiając nagie gałęzie. Chłodny wiatr spychał nas wzdłuż ścieżki, która prowadziła do sierocińca. Dziewczynka ciągle trzymała za rękę Carol. Wracały złe wspomnienia, a kazali nam zapomnieć. Kłamali w żywe oczy, że będzie lepiej jak tylko znajdziemy cegiełkę do budowania przyszłości. Gdyby nie dusiły koszmary, może te gadki specjalistów miałyby więcej sensu.
Przed wejściem stał samochód policyjny wraz z karetką. Znowu coś się działo.

- Nie powinniśmy tu teraz być. - Eve była gotowa się wycofać. - To źle wróży.
- Kłopoty? Większych nie będzie. - Uśmiechnęłam się głupkowato, otwierając drzwi. - Pani Clayton. - Zawołałam opiekunkę placówki. Stała nieruchomo blisko schodów.
- May, poczekaj! - Za plecami usłyszałam pozostałych. Nie wycofałam się. Nie byłam tchórzem. Zadzieranie ludziom nosa to moja przyjemność. Im bliżej byłam kobiety, tym bardziej czułam zapach co do przyjemnych nie należał. Zapach śmierci. Czyżby kolejna ofiara rzekomego mordercy? Ciekawość nie dała za wygraną.
- O nie. - Nowa członkini Colii zastygła na ten widok. Brakowało słów. - To... - Więcej nie potrafiła z siebie wydusić. Niewidzialna siła kazała nam na to patrzeć. To był strach.

sobota, 25 stycznia 2020

Luka Carol- nawiedzeni przez przeszłość



Prędzej czy później mogliśmy wpaść w tarapaty, ale czemu teraz? Akurat ogarnęliśmy nasze życia, kierując się zgodnie z wolną wolą. Żadnych zakazów ani granic. Wywalczyliśmy zasłużoną wolność.

- Caroline Teklei. - Wyczytał policjant z dokumentów. Delikatnie stukałam nogą o podłoże. - Była pani pod opieką Maner Clayton. Zaginęła pół roku temu. Co pani wie o tym? - Zielone tęczówki lustrowały każdy mój ruch. Nie mogłam pokazywać swoich nerwów. Wdech i wydech.
- Niewiele. Ostatnie co pamiętam to szpital. Byłam chora. - Odparłam łagodnym tonem zgodnie z prawdą. Dzięki May ustaliliśmy jedną wersję wydarzeń. Niczego nie poznają.
- To ciekawe, bo karetka przyjechała przed utratą przytomności. - Mężczyzna, aż prosił się o łomot od przyjaciółki. Jego odpowiedzi były niczym wyciągnięte z chorych teorii spiskowych. Chyba, że to podpucha. Specjalnie kłamał, żeby wyciągnąć prawdę. Przede wszystkim musiałam pamiętać to co mogłam powiedzieć. Jeśli powiąże wątki, każdy ucierpi. - Nic pani nie powie? - Wciąż patrzył podejrzliwie.
- Chciałabym zrozumieć jedną rzecz. - Skontrowałam jego wzrok. - Dlaczego mnie wyciągnęliście z pracy? Nie wierzę, że to tylko przez jej zaginięcie. Coś się stało, prawda?
- Jest pani naprawdę bystra. - Parsknął śmiechem, wykładając zdjęcia na stół. - Znała ich pani?
- Nie. - Odparłam krótko, patrząc na moment ujęcia zmarłych ciał. - To młode dzieciaki. Jak do tego doszło?
- Zginęli w sierocińcu, dlatego morderca mógł już wcześniej działać. - Zasugerował jedną z teorii. - Sprawdzamy czy mógł mieć coś wspólnego ze zniknięciem Maner Clayton.
 
A więc nie wiedzieli nic o pułapkach? Myśleli, że ktoś ich zamordował? Chętnie zaśmiałabym się mu w twarz, ale potrzebowałam zachowania poważnej kobiety.

- Nic o tym nie wiem. Czy mogę już wyjść? - Zapytałam, panując nad sobą.
- Oczywiście, ale jeśli pani coś sobie przypomni, proszę się zjawić. - Poprosił, podając wizytówkę z numerem telefonu. Tobias Moser. Skąd ja go znałam?

Wyszłam z sali przesłuchań. Na korytarzu siedziały Eve z May i Lucią. Brakowało tylko Andre. Podeszłam do nich, szepcząc dyskretnie.

- Pytali was o Maner?
- Niezłe z nich dupki. Mogliby zająć się ważniejszymi sprawami. - Warknęła May. Ledwo trzymała emocje w ryzach.
- Ale jakieś dzieciaki zginęły. To już jest warte uwagi. - Zauważyła Eve. Ledwo rozpoznałam ją w nowej fryzurze. Nie sądziłam, iż odważy ściąć włosy do ramion.
- Najwięcej mógłby gadać ten pieprzony zdrajca! - Podniosła ton, nie zważając na obecność nieletniej. Kontrola pękała w szwach.
- Problem w tym, że nadal go nie ma. - Rozejrzałam się po korytarzu. Mimo wszystko potrzebowaliśmy dawnego członka Colii do zatajenia zdarzeń z egzekucji. Pytanie brzmi: dlaczego ktoś tak punktualny zwleka z czasem? Czy to powód do zmartwień?

~~~~~~~~~~~~~~
Hej. Mała poprawka. Zapomniałam, że Blogger nie dzieli akapitów. Musiałabym rozdzielać opisy z dialogami, żeby było łatwiej do czytania. Bardzo przepraszam za takie przeoczenie. Mam nadzieję, że cieszycie się z powrotu. Będzie wiele się działo. Co sądzicie o nowym stylu? Dalej czuć klimat? Dajcie znać i nawet krytykujcie. Przez ostatnie lata nauczyłam się, aby jednak słuchać się innych i nie zamykać się na "recenzje." To mnie właśnie rozwinęło.
PS: Dziękuję wszystkim, którzy tyle czekali i nadal tu są. Jesteście wspaniali ;)

piątek, 24 stycznia 2020

Luka Luci- posłuchaj


Ciało Maner trawiło ogień, a my śpiewaliśmy radośnie, że już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Spoglądałam jak jej żywot dobiegał końca. Nie słyszeliśmy już krzyków. Pozostał tylko popiół. Uroniłam łzę z oka. Koszmar się skończył. Byliśmy wolni.
Nagle poczułam czyjś oddech na szyi. Nerwowo odwróciłam się, widząc oczy dawnej opiekunki przepełnione gniewem. Sparaliżowana wymieniałam z nią spojrzenia.

- Ty... Ty nie żyjesz. - Wyjąkałam z trudem.
- Myśleliście, że tak łatwo odejdę? - Uśmiechnęła się diabelnie. - Ja nigdy nie zniknę. - Wyciągnęła rękę w moją stronę, chwytając za gardło. - Będę wiecznym koszmarem.

Gwałtownie zbudziłam się, oddychając najspokojniej jak tylko mogłam. Drżącymi dłońmi zakryłam twarz zalaną łzami. Próbowałam zapanować nad galopującym biciem serca.

- Nie! To nie może być prawda! - Pisnęłam, kołysząc się pionowo.

W pokoju pojawiła się mama. Niby nie była moją biologiczną rodziną, ale wiele mi dała ze swoim mężem. Troszczyli się, dając wszystko czego potrzebowałam. Jednak ja chciałam tylko jedną rzecz. Bezpieczeństwo. Kobieta czule objęła w swoje ramiona. Cicho szlochałam, wyrzucając z siebie cały ból.

- Już dobrze, słońce. To był tylko zły sen. - Dłonią pogładziła spięte plecy. - Powinnaś powiedzieć o tym psychologowi. - Zasugerowała łagodnym głosem. - Opowiesz mi co widziałaś tym razem?
- Sierociniec. - Odparłam krótko. Nikt nie mógł wiedzieć o tamtej nocy. Posunęliśmy się do morderstwa. Tak nazwała to Carol. Obiecaliśmy utrzymać wszystko w tajemnicy. Od tego wiele zależało.
- A wiesz dlaczego? - Spytała zaintrygowana. - Jeśli coś zaprząta nam głowę, nasz umysł nie pozwala o tym zapomnieć, więc porzuć przeszłość a koszmary znikną. - Ucałowała w czoło, troszcząc się, aby wszystko było dobrze. Tylko, że to tak nie działa. Nie byłam już naiwną sierotą, która ciągle wierzyła, że zabawom nie będzie końca. Musiałam szybciej dorosnąć.

Gdy tylko wyszła z pokoju, otworzyłam pamiętnik. Rysowałam każdy detal snu jaki wyrył się w pamięci. Niebawem zabraknie miejsca do obrazków. To już czwarty notes, który zabezpieczyłam w szufladzie na klucz, a minęło ledwie pół roku. Czas nie stał w miejscu, choć moje ciało nadal tkwiło w tamtej chwili.
Zeszłam do kuchni, aby coś przekąsić. Szkoła czekała. Tata przygotował kanapki, kładąc je na talerzu. Bez skrępowania wzięłam kromkę do ust. Pomidor rozpływał się wraz z serem w ustach. Przynajmniej to była chwila na oddech.

- Kiedy Carol wróci z pracy? Mam jej coś do pokazania. - Zapytałam o siostrę co również lekko nie miała. Ciągle budziła się w nocy. Nie otrzymała dobrych snów.
- Powinna już być. Chyba, że papierki ją pochłonęły. - Zachichotał mężczyzna.
- Może do niej zadzwonię. - Pomyślałam głośno. Spięłam się na dźwięk pukania do drzwi. Podeszłam do nich. Podniosłam się na palcach, patrząc w wizjer. Zamarłam. To oni.

środa, 22 stycznia 2020

Ostatnie szlify i porachunki.

Witajcie znowu po raz któryś z rzędu
Zostały już niecałe dwa dni, żeby rozpocząć nowy rozdział tego bloga. No i jak pewnie wiecie pojawiły się pewne kwestie sporne. Odkąd dałam oznacznik co do kategorii wiekowej nie chce mnie wpuścić na główną stronę. Może to u mnie tylko taki błąd, więc macie ogromne szczęście. Widocznie mój internet zwariował (nie znam się na tym).
Utknęłam w papierkach, ale dzięki paru teczkom zdołam znaleźć porządek na pisanie Bezbronnych. Ożywienie innego bloga spędziło na niczym. Brak odzewu, ale to nieważne. Jestem tutaj.
W planach szykuje się trzecia część. Nie wiem czy o tym wspominałam, ale tak czy owak, w piątek powinien pojawić się pierwszy post. Jeśli go nie będzie, powodów znajdziecie mnóstwo, począwszy od braku internetu, błędu Bloggera, usunięcie posta, a kończąc na takich banałach jak brak weny czy zapominalstwo.
Oto co już widnieje na stronie.

  • nowe profile postaci z opisami + nowa postać, której jeszcze nie było
  • zmiana szablonu
  • inna otoczka muzyczna
  • utworzenie spisu treści do dziesięciu mini serii
  • załącznik do obserwowania na Twitterze
  • zwiastun drugiego sezonu
Co na papierze?
  • zeszyt z oznaczeniami serii
  • profile postaci
  • plan fabularny
  • zarys charakterów postaci
  • mapa myśli
  • ustalenie ról postaci
  • stworzenie arców (wydarzeń)
  • zdjęcia sierocińca według wycinków pomieszczeń z gry "Dom zagadek"
Mimo upływu lat i coraz to nowocześniejszej technologii wciąż uwielbiam robić wszystko na papierze. Jednak chciałabym, żeby ktoś tu dał o sobie znać, że czyta tego bloga. Krytyka wskazana. W ten sposób wiele się nauczyłam. Dziękuję. Do napisania wkrótce.


wtorek, 14 stycznia 2020

Kolejne przeszkody

Im bliżej nowej serii, tym bardziej Blogger mi się naprzykrza. Znalazłam już stronę do pobierania grafik z możliwością użytku bez praw autorskich, więc do tego się nie przyczepi. Teraz zmieniając dostęp bloga dla dorosłych, coś zepsuło się z szablonem. Jednak nie będę przy tym kopać. Jest czytelny. Jedynie tło musiałam zastąpić, bo rzekomo obrazek został usunięty. Nie istnieje.
Jednak uspokajam wszystkich, że mimo tych durnych problemów seria ta pojawi się na blogu. Jestem w trakcie układania historii. Można powiedzieć, że poszalałam z pomysłami. Więcej zdradzić nie mogę. Jak tylko beta odda mi dokument z naniesionymi korektami wstawię pierwszy rozdział (notkę, kartka z dziennika jakiejś postaci), więc proponowana data początku wyjdzie na 24 stycznia. Jeśli coś się zmieni, dam znać.
Przy okazji możecie śledzić mojego Twittera. Tam dodaję to co ostatnio robię, czyli pisanie, projekty czy zwyczajne życie pisarza gdy pojawia się blokada. W razie pytań istnieje od tego strona, ale jeśli ktoś nie chce pisać tam wprost, odpiszę na każde z nich na mailu. Wszystkie linki podaję poniżej.

Twitterhttps://twitter.com/katari_anna

Mail: yoanka2415@gmail.com

czwartek, 9 stycznia 2020

Dawno, dawno temu... - Zwiastun drugiej części


Moja pierwsza próba zwiastuna na nowym programie. Trzeba korzystać z alternatyw na tak słabym laptopie, ale mam nadzieję, że to wam się spodoba. Może być jedynie problem z głośnością dźwięku w pewnych momentach. Można powiedzieć, że to już oficjalne potwierdzenie. Drugi sezon powstaje. Beta otrzymała do sprawdzenia pierwszą serię co znaczy, że mogę powoli myśleć nad rozłożeniem wątków. Co chcielibyście zobaczyć? Jestem ciekawa waszych propozycji.

sobota, 4 stycznia 2020

Ogłoszenia parafialne czy jakoś tak

Jako że wymyśliłam sporo zadań na ten rok przedstawię pokrótce jak to wygląda. Nie chcę składać pustych obietnic, bo naprawdę kocham tę historię i jest o wiele lepszy pomysł na kontynuację niż poprzednio. Bardziej mroczny. Oto jak to wygląda na dzień dzisiejszy.


  • HistNoWriMo - tutaj piszę opko o Amirze, która ma chronić żonę faraona przed gniewem bogów. Całość ma trwać do stycznia. Jeśli skończę szybciej, będzie więcej czasu na pisanie blogowe.
  • 365 Prompts Challenge- pisanie jednego tematu dość krótko. Nie zawracam sobie zbytnio tym głowy. Jest to całkiem przyjemna rozgrzewka.
  • Projekt IMAA- to dość złożony projekt. Nadal nie ma openingu, a scenariusze same się nie edytują.
  • Edytowanie pierwszej części Bezbronnych - dzięki mojemu krytykowi oraz wszystkich czytelników z zeszłych lat (pozdrawiam wszystkich) skłoniłam się dać temu lepsze życie. To jest dość skomplikowane. Tonę w papierach :D Tych nowych nie zastąpię obecnymi postami. Zrobię to w inny sposób.
  • Kontynuacja Bezbronnych- no i tu się na chwilę zatrzymamy. Jeśli opko z wyzwania skończy się przed wyznaczonym terminem, siądę do tego i zacznę pisać nowe notki. Zostaję przy starym stylu. Teoretycznie jak tradycja nakazuje, czyli pięć perspektyw, dziesięć mini serii. Jedynie nie będzie żadnych obrazków. Ta sprawa z Acta i usuwanie treści trochę mnie niepokoi. Ten blog jest dla osób dorosłych, gdyby ktoś zapomniał.
Tu krótki zwiastunik co się wydarzy.

Od ocalenia sierocińca przed Maner mija już pół roku. Carol wraz Lucii mieszkają pod jednym dachem, realizując swoje marzenia. Jednak koszmary dalej nawiedzają. Nie dają o sobie zapomnieć. W wiadomościach dowiadują się o śmierciach podopiecznych z nowej "Lagoony." To zmusza ich do zebrania drużyny na nowo, aby odkryć kolejne mroczne sekrety, gdyż jedna śmierć nie rozwiązuje problemów. Piekło nadal trwa.


Kolejne rzeczy są niewiadomą. Z racji na swój stan i szukanie pracy nie wiem czy mój wolny czas się nie skruszy. Jednak nie porzucę pisania. Nawet jeśli znowu je znienawidzę to do niego powrócę. No to mam nadzieję, że ktoś tu będzie zaglądał. Udanego weekendu.
Ps: Nowy szablon i playlista już jest na blogu. Oby tego nie skasowali ;)

piątek, 3 stycznia 2020

5 lat później. Czy to powrót?

Na wstępie chcę zaznaczyć, że powróciłam, ale nie wiem na jak długo. Nad internetem wiszą czarne chmury, a po tym co się stało z moimi blogami boję się cokolwiek wstawiać. Jednak do rzeczy.
Wzięłam się za edycję pierwszego sezonu Unprotected i planuję drugi. Zmusiłam się do zamiany szablonu, choć w najbliższych dniach poszukam jakiegoś mrocznego. Fabuła skupiałaby się na nowej tajemnicy. Colia będzie musiała znowu stawić czoła zagrożeniom. Będą zmuszeni powrócić do "Lagoony." Śmierć Maner nie zakończyła piekła. Więcej nie mogę zdradzić. Co zatem jeszcze mnie powstrzymuje?
Czytałam ostatnio artykuły na stronach poświęconym blogom oraz zmianie zasad. Niektórzy odkrywali, że ich blogi traciły treści, linki nie działały, obrazy zniknęły, a nawet i cała strona. Nie wiem czego to wina, dlatego w ramach małego zabezpieczenia nie będę wstawiać obrazów do notek. Większość rozdziałów zapiszę w zeszytach lub dokumentach z dala od internetu.
Podsumowując to wszystko wracam po pięciu latach. Wyrobiłam sobie nowy styl, ale i tak błędy nadal popełniam. Staram się nie wprowadzać chaosu. Pracuję nad tym, dlatego jeśli ktoś tu jeszcze zagląda, niech da mi szansę się zrehabilitować po słabych notkach.
I to tyle. Spóźnione Szczęśliwego Nowego Roku.