sobota, 25 stycznia 2020

Luka Carol- nawiedzeni przez przeszłość



Prędzej czy później mogliśmy wpaść w tarapaty, ale czemu teraz? Akurat ogarnęliśmy nasze życia, kierując się zgodnie z wolną wolą. Żadnych zakazów ani granic. Wywalczyliśmy zasłużoną wolność.

- Caroline Teklei. - Wyczytał policjant z dokumentów. Delikatnie stukałam nogą o podłoże. - Była pani pod opieką Maner Clayton. Zaginęła pół roku temu. Co pani wie o tym? - Zielone tęczówki lustrowały każdy mój ruch. Nie mogłam pokazywać swoich nerwów. Wdech i wydech.
- Niewiele. Ostatnie co pamiętam to szpital. Byłam chora. - Odparłam łagodnym tonem zgodnie z prawdą. Dzięki May ustaliliśmy jedną wersję wydarzeń. Niczego nie poznają.
- To ciekawe, bo karetka przyjechała przed utratą przytomności. - Mężczyzna, aż prosił się o łomot od przyjaciółki. Jego odpowiedzi były niczym wyciągnięte z chorych teorii spiskowych. Chyba, że to podpucha. Specjalnie kłamał, żeby wyciągnąć prawdę. Przede wszystkim musiałam pamiętać to co mogłam powiedzieć. Jeśli powiąże wątki, każdy ucierpi. - Nic pani nie powie? - Wciąż patrzył podejrzliwie.
- Chciałabym zrozumieć jedną rzecz. - Skontrowałam jego wzrok. - Dlaczego mnie wyciągnęliście z pracy? Nie wierzę, że to tylko przez jej zaginięcie. Coś się stało, prawda?
- Jest pani naprawdę bystra. - Parsknął śmiechem, wykładając zdjęcia na stół. - Znała ich pani?
- Nie. - Odparłam krótko, patrząc na moment ujęcia zmarłych ciał. - To młode dzieciaki. Jak do tego doszło?
- Zginęli w sierocińcu, dlatego morderca mógł już wcześniej działać. - Zasugerował jedną z teorii. - Sprawdzamy czy mógł mieć coś wspólnego ze zniknięciem Maner Clayton.
 
A więc nie wiedzieli nic o pułapkach? Myśleli, że ktoś ich zamordował? Chętnie zaśmiałabym się mu w twarz, ale potrzebowałam zachowania poważnej kobiety.

- Nic o tym nie wiem. Czy mogę już wyjść? - Zapytałam, panując nad sobą.
- Oczywiście, ale jeśli pani coś sobie przypomni, proszę się zjawić. - Poprosił, podając wizytówkę z numerem telefonu. Tobias Moser. Skąd ja go znałam?

Wyszłam z sali przesłuchań. Na korytarzu siedziały Eve z May i Lucią. Brakowało tylko Andre. Podeszłam do nich, szepcząc dyskretnie.

- Pytali was o Maner?
- Niezłe z nich dupki. Mogliby zająć się ważniejszymi sprawami. - Warknęła May. Ledwo trzymała emocje w ryzach.
- Ale jakieś dzieciaki zginęły. To już jest warte uwagi. - Zauważyła Eve. Ledwo rozpoznałam ją w nowej fryzurze. Nie sądziłam, iż odważy ściąć włosy do ramion.
- Najwięcej mógłby gadać ten pieprzony zdrajca! - Podniosła ton, nie zważając na obecność nieletniej. Kontrola pękała w szwach.
- Problem w tym, że nadal go nie ma. - Rozejrzałam się po korytarzu. Mimo wszystko potrzebowaliśmy dawnego członka Colii do zatajenia zdarzeń z egzekucji. Pytanie brzmi: dlaczego ktoś tak punktualny zwleka z czasem? Czy to powód do zmartwień?

~~~~~~~~~~~~~~
Hej. Mała poprawka. Zapomniałam, że Blogger nie dzieli akapitów. Musiałabym rozdzielać opisy z dialogami, żeby było łatwiej do czytania. Bardzo przepraszam za takie przeoczenie. Mam nadzieję, że cieszycie się z powrotu. Będzie wiele się działo. Co sądzicie o nowym stylu? Dalej czuć klimat? Dajcie znać i nawet krytykujcie. Przez ostatnie lata nauczyłam się, aby jednak słuchać się innych i nie zamykać się na "recenzje." To mnie właśnie rozwinęło.
PS: Dziękuję wszystkim, którzy tyle czekali i nadal tu są. Jesteście wspaniali ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi