Ciało Maner trawiło ogień, a my śpiewaliśmy radośnie, że już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Spoglądałam jak jej żywot dobiegał końca. Nie słyszeliśmy już krzyków. Pozostał tylko popiół. Uroniłam łzę z oka. Koszmar się skończył. Byliśmy wolni.
Nagle poczułam czyjś oddech na szyi. Nerwowo odwróciłam się, widząc oczy dawnej opiekunki przepełnione gniewem. Sparaliżowana wymieniałam z nią spojrzenia.
- Ty... Ty nie żyjesz. - Wyjąkałam z trudem.
- Myśleliście, że tak łatwo odejdę? - Uśmiechnęła się diabelnie. - Ja nigdy nie zniknę. - Wyciągnęła rękę w moją stronę, chwytając za gardło. - Będę wiecznym koszmarem.
Gwałtownie zbudziłam się, oddychając najspokojniej jak tylko mogłam. Drżącymi dłońmi zakryłam twarz zalaną łzami. Próbowałam zapanować nad galopującym biciem serca.
- Nie! To nie może być prawda! - Pisnęłam, kołysząc się pionowo.
W pokoju pojawiła się mama. Niby nie była moją biologiczną rodziną, ale wiele mi dała ze swoim mężem. Troszczyli się, dając wszystko czego potrzebowałam. Jednak ja chciałam tylko jedną rzecz. Bezpieczeństwo. Kobieta czule objęła w swoje ramiona. Cicho szlochałam, wyrzucając z siebie cały ból.
- Już dobrze, słońce. To był tylko zły sen. - Dłonią pogładziła spięte plecy. - Powinnaś powiedzieć o tym psychologowi. - Zasugerowała łagodnym głosem. - Opowiesz mi co widziałaś tym razem?
- Sierociniec. - Odparłam krótko. Nikt nie mógł wiedzieć o tamtej nocy. Posunęliśmy się do morderstwa. Tak nazwała to Carol. Obiecaliśmy utrzymać wszystko w tajemnicy. Od tego wiele zależało.
- A wiesz dlaczego? - Spytała zaintrygowana. - Jeśli coś zaprząta nam głowę, nasz umysł nie pozwala o tym zapomnieć, więc porzuć przeszłość a koszmary znikną. - Ucałowała w czoło, troszcząc się, aby wszystko było dobrze. Tylko, że to tak nie działa. Nie byłam już naiwną sierotą, która ciągle wierzyła, że zabawom nie będzie końca. Musiałam szybciej dorosnąć.
Gdy tylko wyszła z pokoju, otworzyłam pamiętnik. Rysowałam każdy detal snu jaki wyrył się w pamięci. Niebawem zabraknie miejsca do obrazków. To już czwarty notes, który zabezpieczyłam w szufladzie na klucz, a minęło ledwie pół roku. Czas nie stał w miejscu, choć moje ciało nadal tkwiło w tamtej chwili.
Zeszłam do kuchni, aby coś przekąsić. Szkoła czekała. Tata przygotował kanapki, kładąc je na talerzu. Bez skrępowania wzięłam kromkę do ust. Pomidor rozpływał się wraz z serem w ustach. Przynajmniej to była chwila na oddech.
- Kiedy Carol wróci z pracy? Mam jej coś do pokazania. - Zapytałam o siostrę co również lekko nie miała. Ciągle budziła się w nocy. Nie otrzymała dobrych snów.
- Powinna już być. Chyba, że papierki ją pochłonęły. - Zachichotał mężczyzna.
- Może do niej zadzwonię. - Pomyślałam głośno. Spięłam się na dźwięk pukania do drzwi. Podeszłam do nich. Podniosłam się na palcach, patrząc w wizjer. Zamarłam. To oni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi