Udało mi się dogonić porywaczkę. Wiedziałam, że to była matka Andre. Tylko po co jej Claire? Maner! Może z nią współpracuje. No nie. Bardzo źle. Muszę ją zatrzymać, jak najszybciej się da.
Dobiegłam do niej i z całej siły przycisnęłam ją do ściany. Upuściła Claire obok. Była nieco spłoszona i zdezorientowana. Nie wiedziała, co ma robić. To było widać po jej latającym spojrzeniu.
-Po co to robisz? Pracujesz dla Maner?!- wykrzyczałam, trzymając ją z całej siły, by nie uciekła
-Ty nic nie rozumiesz. Muszę to zrobić- uderzyła mnie łokciem w szyję
Chciała uciec. Nie dałam jej łatwo za wygraną. Popchnęłam ją na dywan, aż straciła równowagę. W pośpiechu wrzuciłam na barki nieprzytomną i możliwym szybkim chodem zmierzałam do swojego pokoju. Niestety ona była uparta. Też nie chciała odpuścić. Użyła całej siły, bym upadła na dół. Znów walczyłyśmy o nieświadome ciało. Z jej głowy nadal sączyła się niewielka strużka krwi.
Żeby mieć przewagę kopnęłam mocno w jej nogi, aż się ugięły. Straciła chwilowo równowagę i wykorzystałam to. Kiedy byłam coraz bliżej swojego pokoju, znowu wstała i rzuciła się całym swoim ciałem. Claire spadła po schodach. Co ona wyprawia?
-Po co ty to robisz? Miałaś mi powiedzieć?- byłam podirytowana
-Robię to dla Andre. Więcej nie musisz wiedzieć- kopnęła mnie mocno w brzuch
Zeszła po Claire i wzięła ją na ręce. Czułam okropny ból brzucha, ale jakoś wstałam i pobiegłam za nią. Zeszłam po schodach, gdzie zauważyłam jej sylwetkę, jak wchodzi do piwnicy. Czemu tam?
Ledwo trzymałam się na nogach, bo ból był nie do zniesienia. Podpierałam się ścian, wchodząc do pomieszczenia z komorami.
-Nie musisz tego robić- mówiłam już na spokojnie, gdyż nie potrafiłam zbytnio wykrztusił złości z siebie
-Muszę. Robię to dla mojego syna- z kieszeni wyjęła nóż
-Ej, ej spokojnie. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Odłóż to. Porozmawiajmy normalnie, jak ludzie- przeraziłam się na widok ostrza
Powoli podchodziłam do niej, choć bałam się, że zrobi coś głupiego. Chwila. Już to zrobiła. Porwała Claire.
-Pracujesz z Maner?- spytałam ją w prost
-Nie twoja sprawa. Odsuń się ode mnie, jeśli nie chcesz, by stała ci się krzywda- była zdesperowana
-Andre nie ma. Gdzieś zniknął i nikt nie wie gdzie. Więc nawet, jak wykonasz jakieś tam zlecenie od tej wiedźmy to go nie zobaczysz. A tego chcesz, prawda?- zaczęła się zastanawiać
Upuściła nóż na podłogę. Całe dłonie drżały ze strachu.
-Ja tylko chcę go zobaczysz?- upadł na kolana, płacząc
Współczułam jej, ale to nie był powód, by porywać Claire, Rozumiem, co czuje, tylko nie mogę pozwolić, żeby krzywdziła niewinnych. Uklękłam przed nią.
-Będzie dobrze, Lepiej schowaj się w pokoju Andre. Maner będzie wściekła, ale przejdzie jej. Ja zabiorę Claire i opatrzę jej rany. Tylko obiecaj mi, że nie zrobisz nikomu krzywdy. Znajdę go i spotkasz się z nim, ok?- wyjaśniłam wszystko, co się stanie
Mówiłam jej to na spokojnie, a ona była już nieco spokojniejsza. Wzięłam na ręce Claire i wyszłam. Przez chwilę jeszcze patrzyłam na jej rozpacz, ale potem odeszłam z ulgą, że do nic złego nie doszło. Do jej rany przyłożyłam chusteczkę, która wsiąknęła krew. Powoli otwierała oczy, Przez nasilający się ból zeszłam do kuchni szybko po jakieś lekarstwa. W apteczce znalazłam jakieś zabijacze bólu. Połknęłam dwie tabletki, popijając wodą mineralną. Gdy wzięłam leki poszłam do swojego pokoju. Claire siedziała na łóżku, trzymając chusteczkę przy głowie.
-Dobrze się czujesz?- spytałam, patrząc na jej bladą twarz
-Mogło być lepiej. - zaśmiała się
-Wiesz, co się działo?
-Coś kojarzę. Dostałam czymś twardym w łeb i tylko tyle. A co z tobą? Nie wyglądasz najlepiej.
-Jest dobrze- kłamałam, ukrywając grymas na twarzy
-A wiesz, czemu ktoś to zrobił?- spytała zakłopotana
-Rozkaz Maner. Matka od jednego z sierot chciała zobaczyć swojego syna i w zamian za to miała cię porwać.
-Marie- wywnioskowała szybko
-Kim jest Marie?- zdziwiłam się, słysząc nieznane mi imię
-To matka Andre. Znałam ją, jak większość uśmierconych rodziców.
To było logiczne, skoro prowadziła ten sierociniec od początku. Teraz musimy pozbyć się Maner. Nadchodzi prawdziwa sprawiedliwość. Musze wyjąc swojego obrońcę w razie potrzeby obrony. Ona pewnie też jest w to uzbrojona. No nic. Musimy pomóc Claire odzyskać Lagoonę. Dla lepszego jutra.
Dobiegłam do niej i z całej siły przycisnęłam ją do ściany. Upuściła Claire obok. Była nieco spłoszona i zdezorientowana. Nie wiedziała, co ma robić. To było widać po jej latającym spojrzeniu.
-Po co to robisz? Pracujesz dla Maner?!- wykrzyczałam, trzymając ją z całej siły, by nie uciekła
-Ty nic nie rozumiesz. Muszę to zrobić- uderzyła mnie łokciem w szyję
Chciała uciec. Nie dałam jej łatwo za wygraną. Popchnęłam ją na dywan, aż straciła równowagę. W pośpiechu wrzuciłam na barki nieprzytomną i możliwym szybkim chodem zmierzałam do swojego pokoju. Niestety ona była uparta. Też nie chciała odpuścić. Użyła całej siły, bym upadła na dół. Znów walczyłyśmy o nieświadome ciało. Z jej głowy nadal sączyła się niewielka strużka krwi.
Żeby mieć przewagę kopnęłam mocno w jej nogi, aż się ugięły. Straciła chwilowo równowagę i wykorzystałam to. Kiedy byłam coraz bliżej swojego pokoju, znowu wstała i rzuciła się całym swoim ciałem. Claire spadła po schodach. Co ona wyprawia?
-Po co ty to robisz? Miałaś mi powiedzieć?- byłam podirytowana
-Robię to dla Andre. Więcej nie musisz wiedzieć- kopnęła mnie mocno w brzuch
Zeszła po Claire i wzięła ją na ręce. Czułam okropny ból brzucha, ale jakoś wstałam i pobiegłam za nią. Zeszłam po schodach, gdzie zauważyłam jej sylwetkę, jak wchodzi do piwnicy. Czemu tam?
Ledwo trzymałam się na nogach, bo ból był nie do zniesienia. Podpierałam się ścian, wchodząc do pomieszczenia z komorami.
-Nie musisz tego robić- mówiłam już na spokojnie, gdyż nie potrafiłam zbytnio wykrztusił złości z siebie
-Muszę. Robię to dla mojego syna- z kieszeni wyjęła nóż
-Ej, ej spokojnie. Nie chcę ci zrobić krzywdy. Odłóż to. Porozmawiajmy normalnie, jak ludzie- przeraziłam się na widok ostrza
Powoli podchodziłam do niej, choć bałam się, że zrobi coś głupiego. Chwila. Już to zrobiła. Porwała Claire.
-Pracujesz z Maner?- spytałam ją w prost
-Nie twoja sprawa. Odsuń się ode mnie, jeśli nie chcesz, by stała ci się krzywda- była zdesperowana
-Andre nie ma. Gdzieś zniknął i nikt nie wie gdzie. Więc nawet, jak wykonasz jakieś tam zlecenie od tej wiedźmy to go nie zobaczysz. A tego chcesz, prawda?- zaczęła się zastanawiać
Upuściła nóż na podłogę. Całe dłonie drżały ze strachu.
-Ja tylko chcę go zobaczysz?- upadł na kolana, płacząc
Współczułam jej, ale to nie był powód, by porywać Claire, Rozumiem, co czuje, tylko nie mogę pozwolić, żeby krzywdziła niewinnych. Uklękłam przed nią.
-Będzie dobrze, Lepiej schowaj się w pokoju Andre. Maner będzie wściekła, ale przejdzie jej. Ja zabiorę Claire i opatrzę jej rany. Tylko obiecaj mi, że nie zrobisz nikomu krzywdy. Znajdę go i spotkasz się z nim, ok?- wyjaśniłam wszystko, co się stanie
Mówiłam jej to na spokojnie, a ona była już nieco spokojniejsza. Wzięłam na ręce Claire i wyszłam. Przez chwilę jeszcze patrzyłam na jej rozpacz, ale potem odeszłam z ulgą, że do nic złego nie doszło. Do jej rany przyłożyłam chusteczkę, która wsiąknęła krew. Powoli otwierała oczy, Przez nasilający się ból zeszłam do kuchni szybko po jakieś lekarstwa. W apteczce znalazłam jakieś zabijacze bólu. Połknęłam dwie tabletki, popijając wodą mineralną. Gdy wzięłam leki poszłam do swojego pokoju. Claire siedziała na łóżku, trzymając chusteczkę przy głowie.
-Dobrze się czujesz?- spytałam, patrząc na jej bladą twarz
-Mogło być lepiej. - zaśmiała się
-Wiesz, co się działo?
-Coś kojarzę. Dostałam czymś twardym w łeb i tylko tyle. A co z tobą? Nie wyglądasz najlepiej.
-Jest dobrze- kłamałam, ukrywając grymas na twarzy
-A wiesz, czemu ktoś to zrobił?- spytała zakłopotana
-Rozkaz Maner. Matka od jednego z sierot chciała zobaczyć swojego syna i w zamian za to miała cię porwać.
-Marie- wywnioskowała szybko
-Kim jest Marie?- zdziwiłam się, słysząc nieznane mi imię
-To matka Andre. Znałam ją, jak większość uśmierconych rodziców.
To było logiczne, skoro prowadziła ten sierociniec od początku. Teraz musimy pozbyć się Maner. Nadchodzi prawdziwa sprawiedliwość. Musze wyjąc swojego obrońcę w razie potrzeby obrony. Ona pewnie też jest w to uzbrojona. No nic. Musimy pomóc Claire odzyskać Lagoonę. Dla lepszego jutra.
Sporo literówek. Ale literówki to możemy pominąć, ale pozbądź się ich.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać śmierci Maner.
Jej agonia się zbliża. W nowej miniserii zakończy swój żywot i oczywiście otworzę nowy sezon. Długo nie musisz czekać ;)
Usuńnich*
OdpowiedzUsuńNich, ale czyli jest ich więcej. Poprawie błędy.
UsuńWow! To była walka! ;-) kurcze May jest wyjątkowo dzielna:-) Ciekawe co na to Maner? Hymm dobrze jej tak! Niech wszystko jej się posypie! Niech zginie w męczarniach! Notka super,serio<3. Jest akcja,są emocje:-*
OdpowiedzUsuńPS:u mnie nowa notka
Fajnie, ze się podobało. Maner umrze już wkrótce. Już wpadam do cb. Cieszę się z twojego powrotu :)
UsuńDziękuje,też się cieszę. Ten szpital to męczarnia :-P
UsuńDoskonale to rozumiem. Dobrze, że szybko cię wypuścili :)
Usuń