środa, 5 lutego 2020

Łamigłówka Claire - nie jestem dobrą opiekunką


Skatowani i zmęczeni pytaniami marzyliśmy o śnie, a łóżka znajdowały się poza zasięgiem oczu. Większość funkcjonariuszy zostawiła nas w spokoju. Jedynie śledczy Moser wciąż kręcił się po domu. Przeglądał każdy skrawek kąta, zatrzymując się i myśląc nad czymś. Swoją ciekawością zarówno denerwował jak i intrygował. Przypominał mi kogoś.

- Mogę jakoś pomóc? - Zadałam pytanie neutralnie.
- Wystarczy powiedzieć prawdę. - Stwierdził z powagą, skupiając się na starym zdjęciu "Lagoony." - W ten sposób ułatwi nam pani pracę.
- Powiedziałam wszystko co chcieliście wiedzieć. - Podkreśliłam dosadnie drugie słowo, próbując mu dać do zrozumienia, że dostał odpowiedzi, o które pytali. - Może pan jutro powęszyć. Mam dzieci do niańczenia. - Warknęłam, stając mu na widoku, przez co zasłoniłam mu fotografię z dawnych czasów. Wtedy, kiedy sierociniec raczkował. Stawiał pierwsze kroki.
- Takich rzeczy się nie zapomina. - Uśmiechnął się łagodnie. - Jestem wdzięczny za wychowanie mnie na tak wspaniałego obywatela. - Palcem pokazał na drobnego chłopca w tle innych sierot. - Tu jestem.

Czyli moje przypuszczenia okazały się słuszne. Zbadałam wskazaną postać. Zabrakło słów. To był Tobias Moser. Ten sam dzieciak jakim się zajmowałam, zagrażał mojej pracy czy sierotom. Trafił do "Lagoony", mając czternaście lat. Miał wiele szczęścia, bo ocalił się przed nieszczęściem. Przed Maner.

- Teraz pamiętam, ale wciąż nie rozumiem czemu chcesz mnie zniszczyć? - Nieco uniosłam ton. - Nie miałam z tobą problemu. Co się z tobą stało?
- To nieistotne. Teraz liczy się odnalezienie zabójcy. Szanuję panią i dlatego złamię jeden z przepisów. - Na moment wstrzymał się od mówienia. - Sierociniec musi działać. One potrzebują bezpiecznego miejsca.
- Więc nie zostanie zamknięty? - Po części odetchnęłam z ulgą, chociaż mężczyzna coś knuł. Nie bez przyczyny przylepił się do tej sprawy.
- Mam więcej czasu, aby powspominać. To były dobre czasy. - Rozmarzył się, spoglądając ponownie w obraz.

Pozostawiłam śledczego samemu sobie, wracając do sierot. Zebrałam je w bibliotece, bo tylko tam mogły uniknąć wzroku policjantów. Usiadłam przed nimi, przeliczając ich liczebność.

- Mamy komplet. Co za ulga. To o czym dziś poczytamy? - Uśmiechałam się od ucha do ucha, dając pozory spokojnej nocy.
- Zabiorą nas stąd? - Sześciolatek ledwo powstrzymywał się od płaczu.
- My też zginiemy?! - Ośmioletnia brunetka pisnęła w strachu.
- Dlaciego naś to spotika? - Dziewczynka beczała najgłośniej ze wszystkich.
- Hej! - Krzyknęłam. - To miejsce jest waszym domem i ja was w nim ochronię. Nie zamykają sierocińca. Nie ma powodów do smutku.

Dzieci patrzyły na mnie jak na ducha. Nie wierzyły w to co mówiłam. Tego się obawiałam. Straciłam w ich oczach.

~~~~~~~~~~
Wiem, że w drugim sezonie nie ma perspektywy męskiej, ale zamiast tego wprowadziłam tajemniczego śledczego. Będzie mieszał i wielokrotnie uprzykrzy życia Colii. Jeśli macie jakieś pytania czy propozycje, piszcie w komentarzach lub na zakładce do pytań.
PS: Edycja pierwszej części nadal jest skomplikowana. Beta tylko poprawiła przecinki. Jednak mam nadzieję, że w końcu po powstanie bez skazy i będzie godne do publikacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi