Zbudziłam się zlana potem, walcząc nad rozdygotanym ciałem. Miałam dość tych koszmarów. Byłam zmęczona, żyjąc z nimi każdego dnia. Nie chciałam zostać w łóżku. Musiałam czymś zająć myśli, a dziewczyny zawsze znajdywały dla mnie zajęcie. Szczególnie, gdy próbowałyśmy zrozumieć co się działo w sierocińcu. To miejsce było moim domem, a stało się rzezią. Kiedy to wreszcie się skończy? Kiedy nie będzie kłamania, że wszystko będzie dobrze? Traciłam nadzieję.
Po chwili do moich uszu dotarł krzyk dziecka. Natychmiast wybiegłam z pokoju. Zatrzymałam się przed Carol, która wciąż głowiła się nad ścianą myśli.
- Nie możesz spać? - To pytanie było zbędne. Doskonale wiedziała o moich okrutnych snach. Jednak nie pokazywałam jej dziennika z nimi.
- Gdzie Eve i May? - Spojrzałam na nią zaciekawiona.
- Sprytnie unikasz odpowiedzi, pytając o coś innego. - Wzruszyła ramionami. - Poszły sprawdzić te krzyki,
- Więc nie przesłyszałam się. - Szepnęłam do siebie. - Sen jak każdy inny. Znowu ją widzę. - Spuściłam wzrok na podłogę.
- Trzeba coś z tym zrobić. Nie możesz tak cierpieć. - Objęła mnie ramieniem tak czule, że nie chciałam nigdzie uciec.
Cały ten spokój zabrał trzask drzwi. Odwróciłam się, patrząc na rannego rówieśnika. Noga mocno krwawiła i przelewała się przez owiniętą szmatkę. Stałam tak niczym zahipnotyzowana. Nie potrafiłam ruszyć dalej, a on leżał na ziemi, trzęsąc się z zimna.
- Uciekajcie. - Wyjąkał chłopczyk. - Nie... Wracajcie.
- Gdzie? Do "Lagoony?" - Wyprzedziłam je z zadawaniem pytań.
- Ona... Nas Za... - Z trudem wypowiadał słowa. - Zabija.
- Maner żyje?! - To jedyne co mi wtedy przyszło do głowy. - Nie!
- Lucia, uspokój się! Nie mogła wrócić. - May potrząsała mną jakby chciała zrobić ze mnie sok. - Zombie nie istnieją.
- Jej matka. - Wyłkał ranny.
- Przecież jest przeciwieństwem Maner. To bez sensu. - Eve chwyciła się za głowę.
- Nic nie ma sensu! - Wrzasnęłam na cały regulator głosu. Wszyscy patrzyli tak jakbym zmieniła się w zjawę. - Przepraszam. - Ponownie przyglądałam się panelom. - Pomóżmy mu.
- Już za późno. - Stwierdziła siostra, badając puls na szyi. Pokręciła głową.
Upadłam bezsilnie na kolana, zakrywając usta. Czułam jak ostatni posiłek próbował wydostać się przez gardło. Czym sobie na to zasłużyłam?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi