Próbowałam zasnąć, lecz natłok myśli nie pozwalał mi na to. Wciąż zastanawiałam się nad słowami chłopaka. Jeden klucz. Piwnica równa się śmierć. Jedynie co mi przychodziło do głowy to zagrywki Maner. Cały ten ból został w tamtym miejscu. Nie da się zapomnieć tych obrzydliwych kłamstw, którymi karmiła od samego początku sierocińca. Prawie większość dzieciaków odzyskała rodziców. Nie ja czy Lucia. Ich ciała zniknęły, a skoro chłopak wspominał o piwnicy, nie odkryliśmy wszystkich jej zakamarków. Jeden klucz. Musieliśmy go odnaleźć.
Wtem, usłyszałam czyjś donośny krzyk. Zupełnie tak, jakby miał rozszarpywane ciało na części.
- To tylko zły sen. - Odezwała się jakaś kobieta. - Wszystko się ułoży.
- Moja mama. - Wyłkała dziewczynka. Jej głos brzmiał identycznie do Luci.
- Teraz ja jestem twoją mamą. - Czułam, że uśmiecha się do niej. - I nigdy cię nie opuszczę. - Zaśmiała się złowrogo.
- Nie! - Tym razem do moich uszu dotarł ryk młodej. - Ja już nie chcę tak żyć. - Mówiła tak cicho do siebie, a ledwo ktoś mógł ją usłyszeć.
Oczy wytrzeszczyły się. Moja cholerna zdolność ewoluowała. Mogłam wejść do czyjegoś snu. Byłam przeklęta.
Promienie słońca przebijały się przez szpary między deskami. Leniwie rozciągnęłam się, a następnie spojrzałam w wyświetlacz komórki. Dochodziła dziewiąta. Rozmowy trwały w kuchni dość namiętnie. Ściany nie były cienkie, a mimo to słyszałam każde słowo.
- Eve nadal nie zeszła na śniadanie. Pójść po nią? - Spytała Lucia.
- Dołączy do nas. Chce tego, co my. - Stwierdziła May. - Lucia, mało co gadasz. To do ciebie niepodobne. - Lekko zachichotała, gdyż szybko zmieniła swój ton na bardziej troskliwy. - Znowu koszmary?
- Nie chcę o tym mówić. Rozwiążmy to wreszcie. - Niechętnie wypowiedziała się w tej rozmowie.
Miała rację. Za długo zwlekaliśmy z podjęciem działań. Podniosłam się z łóżka, doprowadzając do w miarę dobrego stanu. Pomijałam makijaże. To tylko strata czasu. Szybko przemyłam twarz, wycierając ją ręcznikiem. Nie sięgnęłam pod odwagę, aby spojrzeć w lustro. Nie czułam się człowiekiem, lecz potworem.
Bez słowa chwyciłam za jabłko. Nie zamierzałam przerywać im w rozmowie.
- W końcu wstałaś. Jak się czujesz? - Zadała pytanie liderka grupy.
- Jestem gotowa. - Odparłam treściwie. Nie potrzeba składać wyjaśnień. - A ty, młoda? - Spojrzałam na dziewczynkę.
- Poradzę sobie. Przeżywałam o wiele gorsze rzeczy. - Westchnęła ciężko.
- Słowa sprzeciwu? - Dopytała Carol. Żaden z nas nie podniósł ręki. - Czyli postanowione. Wracamy do domu.
Domu? Ciągle policja nam nie dała spokoju. Jednak plan wydawał się zupełnie banalny. Zapukać w drzwi sierocińca i poznać nową Claire. O ile coś nadal z niej zostało.
~~~~~~~~~~
Moce Eve są ograniczone. Nie może ich stosować ciągle, bo padnie. Tłumaczę, żeby nie wyszła z niej Mary Sue. Ostatnio trudniej się zabrać na notki. Oby to nie było już wypalenie. Piszę prawie dziewięć lat i nie chcę w to wpaść. Jest tyle planów z Bezbronnymi. Czas pokaże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi