Sieroty z "Lagoony" potrzebowały nas tak ja my kiedyś walczyliśmy o wolność, bezpieczeństwo, a nawet i nowe życie. Takie bez strachu. Przestałam dręczyć Eve. Sprawa śmierci Andre zyskała największy priorytet. Brakowało informacji. Pora odkryć wszelkie tajemnice.
Nie bawiliśmy się w pakty krwi. Znaliśmy wysokość stawki i tylko głupiec poszedłby na pożarcie zupełnie sam.
- Zdajecie sobie sprawę, że to poważna sprawa? - Zaznaczyła Carol, która usadowiła siostrę obok siebie. Siedzieliśmy w czymś na rodzaj kręgu. Przeszywający wzrok odczuwał praktycznie każdy. - Niczego nie ukrywajcie.
- Rozumiemy. - Odparliśmy chórem.
- Kto zaczyna? - Zadałam pytanie, patrząc na przyjaciół z osobna.
- Najdłużej w tym siedzi Lucia. - Wspomniała Carol. - Ale nie znała dobrze Andre.
- Nikt nie znał. - Stwierdziłam chłodno. - Jednak ty coś wiesz. Od początku broniłaś go. - Tę uwagę zwróciłam do gospodarza kryjówki. Milczała. - Pamiętaj, żeby mówić prawdę. Nie mamy przed sobą tajemnic.
Niezręczna cisza zdusiła odwagę do mówienia. Jak można mówić o czymś tak okrutnym przy dziecku, które widziało już zbyt wiele złego na świecie? Nieludzkie, niemoralne oraz nieuczciwe.
- Są sekrety warte zabrania ze sobą do grobu. - Wyraziła Eve własną opinię. - Dla tych dzieci zrobię wyjątek. Kiedyś byliśmy na ich miejscu. Wiemy co czują i jak cierpią.
- Więc słuchamy. - Maksymalnie wytężyłam wzrok, aby nie przegapić niczego i słuch do zrozumienia wypowiedzianych słów.
- Kochałam Andre niczym brata. Był dla mnie oparciem bez pytania o moje dziwne zachowanie. Tylko on rozumiał, że ciężko jest żyć, dźwigając ciężar przeszłości. - Na chwilę przerwała, wbijając wzrok w podłogę. - Mówiliśmy sobie wszystko. Widziałam jak w panice szukał spokoju. To ja mówiłam mu to co potrzebował usłyszeć. On... - Głos ledwo był słyszalny. Mocno zaciskała dłonie w pięść. - Ciągle wspominał o Carol i to co zrobił.
- A my nazywaliśmy go potworem. - Przyjaciółka przestała zgrywać twardą. Oczy wypełniły łzy. - Był jednym z nas.
- Ciągle miał koszmary. Przestał dbać o siebie. Prawie nie jadał śniadań, a teraz umarł. Nie ma go. - Wybuchła płaczem. Nie udawała. Mówiła szczerze. Nawet moje serce z kamienia skruszało. Ociepliło się.
- Nigdy nie będziemy wolni. - Lucia zakryła twarz w dłoniach. Jako jedyna powstrzymywałam się od łez, chociaż powoli zmieniałam punkt widzenia o Andre. Czemu po czyjejś śmierci widzimy tę osobę w lepszym świetle? Czemu tak późno ją doceniamy?
- Będziemy. Nie poddamy się. - Zaparła się Carol, tuląc siostrę do siebie.
Czekając na opadnięcie emocji, wzięłam do ręki skórzaną książeczkę z paskiem. Nie sądziłam, iż ten pamiętnik należał do Andre. Przewertowałam pierwsze ze stron. Walczył sam ze sobą, aż wytargał kilka kartek. Być może one dadzą więcej światła w sprawie. Pojawiła się nadzieja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi