Lucia rosła w oczach, ale do pewnych rzeczy nadal nie mogła mieć dostępu. Zwłaszcza to co odkryłyśmy o śmierci Andre. Zginął tam, gdzie zabił Marco. To nie mógł być przypadek. Jedyną różnicą był sam zgon. Z jednej strony morderstwo, zaś z drugiej nieszczęśliwy wypadek. Cholera. Taki wniosek brzmiał wręcz idiotycznie. Za wiele niewiadomych, aby cokolwiek zrozumieć.
- Wiem nad czym myślisz i nawet nie muszę używać mocy. - Stwierdziła Eve.
- Nie tutaj. - Szepnęłam, przykrywając przyszywaną siostrę ciepłym kocem. - Pogadajmy o tym przy naszych wywodach. - Tym słowem określiłam ścianę myśli.
- Bardzo ci na niej zależy. - Zauważyła coś czego nie ukrywałam. Żadna tajemnica.
- Prawie całe życie żyła w kłamstwie. Ona jej to zrobiła. - Uniosłam brew porozumiewawczo.
- Teraz już jej nie ma, a blizny pozostają. - Westchnęła ciężko. - Niech odpoczywa.
May lustrowała fragmenty połączonych informacji i nawet nie zauważyła, kiedy weszłyśmy. Zapatrzona niczym w obrazek dogłębnie analizowała je.
- Lucia śpi. Możemy zaczynać. - Poinformowała nowa znajoma. Na tytuł prawdziwej przyjaciółki wciąż daleka droga.
- Jesteś pewna? - Dopytała dla pewności.
- To może nam pomóc. - Nieco zastanawiała się Eve.
- Wyciągaj. - Odezwałam się stanowczo tak jakbym rozkazywała im.
Z szafki wyjęła pudło z podpisanym nazwiskiem. Strifer. Czy tak powinnyśmy zrobić? Gryzło mnie sumienie, a przecież jako martwy nie mógłby nas zatrzymać. Niechętnie grzebałam, szukając czegoś co odpowie nam na właściwe pytanie. Dlaczego Andre wrócił do sierocińca, ginąc tam gdzie dokonał zabójstwa? Wyciągaliśmy wszelkie szpargały na stół. Widok broni nie szokował. Potrzebował się bronić jak my wszyscy.
- Co pamiętasz, gdy go widziałaś po raz ostatni? - Musiałam zadać te pytanie.
- Tylko tyle, że znowu miał koszmar. Siedział roztrzęsiony, trzymając zdjęcie rodzinne w rękach. Nie zrobiłam nic. - Przegryzła język, wyciągając wspomniany przedmiot. Był w dobrym stanie, nie licząc drobnych pęknięć.
- Nie zamieniłaś z nim wtedy ani jednego słowa? - Dopytałam, szukając wskazówek w rzeczach zmarłego.
- Nie chciał tego. - Wyznała z powagą. - Gdy tylko mnie zobaczył, widział co robiłam. Był wściekły, bo obiecałam mu nie wchodzić do głowy, a ja naruszyłam jego prywatność.
- Bałaś się. - Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- W końcu był pierwszą osobą, która nie odrzuciła mnie za to jakim jestem dziwadłem. - Wyznała, ocierając łzę z oka. - Andre coś chciał załatwić w sierocińcu.
- Tylko co? - Wtrąciła się May, rozrzucając karteczki na stół. Na każdej z nich widniało jedno słowo. Kolejna zagadka? Co jeszcze ukrywał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi