Upewniłam się, że dzieci znalazły się w łóżku, aż sama odnalazłam do niego drogę. Jednak nie wiedziałam czy sen będzie w jakiś sposób możliwy. Kiedyś wszystko wyglądało o wiele inaczej, zaś zaufanie jakim mnie darzyły sieroty, trwało, aż do momentu opuszczenia domu. Bywali szczęściarze, zyskujący szansę na życie w rodzinie zastępczej. Nawet moja córka, która pragnęła pełnej kontroli nad placówką mogła być ich matką. Mogła, bo nie była wtedy potworem. Do tej pory pamiętałam co powtarzała po wyjściu ze szpitala.
- Będę ich nową mamą. Pokochają mnie. - Uśmiechała się od ucha do ucha.
- O ile nie spróbujesz znowu. - Nie potrafiłam mówić wprost o jej niedoszłej próbie. Na samą myśl czułam jak nogi odmawiały posłuszeństwa.
- Nie zrobię. Teraz wiem, że to było głupie. - Ledwo wyłapałam spojrzenie córki. Ukrywała swoje emocje. A może wina strachu?
- Twój ojciec nie byłby z tego dumny. - Niechętnie wspomniałam o byłym mężu.
- Nie mów mi o nim! - Krzyknęła, uderzając pięścią w ścianę. Ręka ścierpła. - Jego już nie ma i dobrze mi z tym. Zasłużył sobie, żeby zdechnąć. - Warknęła tak wściekle, jakby diabeł w nią wstąpił.
- Może nie był ideałem, ale jednak twoim ojcem. - Wyjaśniłam najspokojniej jak się dało.
- Był potworem! Jak możesz go bronić po tym co zrobił?! Jak? - Łzy cisnęły się do oczu.
Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Może to ja ją źle wychowałam. Przeze mnie zabiła rodziców Luci? Tak bardzo pragnęła dzieci, ale diagnoza pokrzyżowała plany. Przed założeniem "Lagoony" żyłam w małym miasteczku, znajdującym się na hiszpańskich granicach. To był błąd, żeby korzystać z festiwalu zamiast zostać w domu. Gdyby nie tamten dzień, nie poznałabym potwora. Zabawne ile rzeczy żałuje się po czasie. Mimo wszystko kochałam go nawet kiedy pił więcej niż powinien. Cieszył się na wieść o ciąży. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Dopiero narodziny Maner wywróciło nasze życie do góry nogami. Pojawiły się kłótnie, więcej alkoholu, aż podniósł na mnie rękę.
- Ty puszczalska dziwko! Jaki prawem nie zabezpieczyłaś się?! Więcej bachorów tu nie zniosę! - Wrzasnął, uderzając w prawy policzek.
Na wszystko patrzyła Maner, mając tylko sześć lat, a już wiele rozumiała. Tak mocno skopał brzuch, że nie wychowałam drugiego malucha. Poroniłam. Byłyśmy zrozpaczone i wtedy zdecydowałam się to zakończyć. Chwyciłam za nóż gotowa do popełnienia zbrodni. Drżenie ciała nie pozwalało na ten akt. Zanim się obejrzałam leżał w kałuży krwi. Córka dźgała go, wyzywając od najgorszych.
- Cholera! - Przeklęłam pod nosem, uderzając w ścianę korytarza. - Co ja tu robię? - Zapytałam samą siebie.
Nigdy nie zdarzyło mi się lunatykować. Jakim cudem nie spałam? Słyszałam o takich przypadkach, lecz nie sądziłam, iż sama w to wpadnę. Co gorsza stałam nad jedną z pułapek we krwi. Ktoś został ranny. Musiałam odnaleźć ranną sierotę nim całkowicie się wykrwawi.
- Gdzie mogła pójść? - Pomyślałam głośno. Wtedy dostrzegłam czarne ślady na opuszkach palców zmieszane z czerwoną posoką. - To... To nie jest prawda. - Nie byłam w stanie ruszyć ciałem.
- Jak to jest być mną? - Czyjś głos szeptał w mojej głowie. Kobiecy. - Zacznij liczyć ciała, a wtedy łatwiej zaśniesz. - Diaboliczny śmiech rozchodził się po makówce. Czy ja oszalałam?
~~~~~~~~~
Koniec spokojnego siedzenia. Trzeba wprowadzić więcej mroku. Gotowi na mini serię czwartą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi