Przez całe to śledztwo nie zauważyłam potrzeb Luci. Zrobiła się chora na widok martwych ciał. Wpierw Andre, a nagle kolejne zwłoki. Pechowo pasowali do siebie wiekiem. Objęłam ją ramieniem, odwracając od tak okropnego obrazu. Reszta wiedziała co należało zrobić.
Stałam nad siostrą, czekając aż wymioty ustaną. Trupia bladość zalała jej ciało.
- Już lepiej? - Spytałam zatroskana.
- Nie. - Wycedziła przez zęby. - Nigdy nie będzie!
- Hej. - Wytarłam twarz dziewczyny. - Dowiemy się o co chodzi z Claire. Jesteśmy już blisko, ale najpierw zajmiemy się tobą.
- Przepraszam. - Rzuciła się na szyję. - Mogłam mu pomóc, a nie stać jak kołek.
- Nie miał szans. - Wyznałam zasmucona. - Połóż się do łóżka. Zaraz przyniosę ci wody. - Poprosiłam, uśmiechając się dość łagodnie. Starałam się podnieść ją na duchu, choć doznane doświadczenie było zbyt wstrząsające.
Dom wypełniała cisza. Nikt nie kręcił się co dawało powód do niepokoju. Nalałam wystarczającą ilość wody, aby nie przelała się przez naczynie. Jako starsza siostra mój cel pozostał taki sam. Dbać o Lucię. Gdyby nie fakt związany z policją, mogłaby zasięgnąć pomocy lekarskiej.
- Sama musisz przyznać, że to wychodzi poza kontrolę. - Na głos przyjaciółki odskoczyłam niczym poparzona. - Przestańmy myśleć i zacznijmy działać.
- Kiedyś przyprawisz mnie o zawał. - Walnęłam w ramię May. - Bez Luci nic nie możemy zrobić.
- No tak. Nie zostawisz jej. - Westchnęła. - Będę z nią, a ty dopilnuj, żeby nasza superbohaterka nie zrobiła nam większych kłopotów. - Poprosiła dość poważnym tonem.
- Masz na myśli Eve? Co ona ma za plan? - Liczyłam na więcej szczegółów.
- Nie siedzę w jej głowie i trudno cokolwiek z niej wydusić, ale wyglądała na poruszoną przy zwłokach. - Wyznała bez ukrywania.
- W końcu zgodziła zająć się nim. - Nieco zamyślona szukałam rozwiązania, analizując wszelkie za i przeciw, aż coś mnie oświeciło.
- Widzę ten błysk w oku. - Zachichotała. - Jaki plan, szefowo?
- Spróbujmy jej zaufać. Wie z czym wiąże się nasze ryzyko, więc nie zrobi głupoty. Chyba. - Pod koniec zawahałam się. - Lepiej brzmiało to w głowie.
Zostawiłam May z tym problemem, bo zdrowie siostry było na pierwszym miejscu. Powoli przełykała wodę. Dotknęłam czoła dziecka. Na szczęście uniknęła gorączki, a mimo to obawy nie zniknęły.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - Spytałam łagodnym tonem.
- Spokoju. - Skuliła się, odwracając ode mnie wzrok. - Niech to wreszcie się skończy.
Nie powiedziałam nic. Po co wiecznie składać puste obietnice?
~~~~~~~~~~~
Ostatnio trochę skaczę po miejscach i też usiadłam do wreszcie długo oczekiwanej edycji. Nazwałam ją hardcorową, bo większość elementów zostanie usunięta. Inne początki, dialogi, choć fabuła pozostaje taka sama. Dużo pracy, więc przepraszam za czekanie na nowe rozdziały. Wciąż się piszą. Powoli, ale jednak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi