Pozwoliłam sierotom zjeść śniadanie bez mojej obecności. Zaufanie legło w gruzach między nami, na które tak długo pracowałam. Starałam się dać im dach nad głową, ochronić przed zagrożeniem, a wyszło na odwrót. To ja byłam niebezpieczna. Moje nieświadome działania zabierały kolejne dzieci. Dlaczego stałam się potworem?
Przeszukiwałam komputer odnośnie do starych planów pułapek, jakie stosowała córka, gdy miała sierociniec pod swoją kontrolą.
- Nie będę tobą. Powstrzymam to. - Powiedziałam parę słów do siebie, przeglądając zapisy. W oczy rzucił się jeden z nich. Nienazwany dokument tekstowy. Nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić zawartość.
Chciałam być kochana.
Być szczęśliwa jako matka.
Chciałam o przeszłości zapomnieć.
Zbudować coś sama.
To miało być coś pięknego,
A ja to zniszczyłam.
Czemu ich zabiłam,
Skoro tylko o miłości marzyłam?
Żałuję swych czynów każdego dnia.
Nie potrafię się otrząsnąć.
Ranię, zabijam i to czuję.
Nazywają mnie potworem,
Bo taka już jestem.
Zabrali mi wszystko.
Kiedyś odejdę.
Mimowolnie łzy spłynęły po twarzy. Maner potrzebowała pomocy, ale nie potrafiła o to poprosić. Dopiero odnajdując ten plik, zaczęłam rozumieć, że zawiodłam jako matka. Podchodziłam do niej z agresją, a ona tylko chciała być kochana.
- Pani Claire! - Na wołanie podopiecznej zamknęłam komputer. Kilka ruchów dłonią wystarczyło na wytarcie mokrych policzków.
- Już idę, skarbie! - Poinformowałam dziewczynkę.
Zostawiłam wszystko na miejscu, a następnie zeszłam po schodach. Na korytarzu czekały Lucia z Carol i Eve. Po ich minach wnioskowałam jedno. Nienawiść.
- Cieszę się, że was widzę całych i zdrowych, ale policja nadal tu zagląda. Tu nie jest bezpiecznie. - Ostrzegłam, mówiąc dość poważnie.
- Jesteśmy tu dla nich i Andre. - Wyznała Eve. - Odpowiesz nam na jedno pytanie?
- Pytajcie, o co chcecie. Nie mam nic do ukrycia. - Skrzyżowałam ręce na piersi. Surowy wzrok dziewczyn powodował dreszcze.
- Dlaczego jesteś taka jak ona? - Najmłodsza była skora do płaczu. - Dlaczego?
- Nie wiem. - Odparłam treściwie. - Sama chcę wiedzieć, więc proszę was. Pomóżcie mi.
- Po to tu jesteśmy, dlatego nie wysyłaj swojego przyjaciela, gdy będziemy węszyć. Rozumiemy się, Claire? - Szatynka lustrowała moje ruchy. Wiele wiedziała.
- Dobrze, Eve. Macie moją zgodę i... Przepraszam was za... - Nie pozwolili dokończyć.
- To nie przywróci im życia. - Przyznała smutno Carol.
Zeszłam im z drogi, powracając do jadalni. Sierot tam nie było. Musiałam je znaleźć i zabrać do jednego pokoju. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
~~~~~~~~~~~~~
Rany. To było dłuugie myślenie nad notką. Ostatnią pisałam sześć godzin, a tu proszę tu wystarczyła jakaś godzinka w ciszy. A zatem koniec czwartej mini serii, a że jest nowy miesiąc, pojawiło się kolejne wyzwanie. Postaram się jak najszybciej wstawiać rozdziały, ale różnie to ze mną bywa. No mam nadzieję, że było warto tyle czekać. Do następnego ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi