To było pewne. Claire zdradziła. Nie sądziłam, że będę żałować powierzonego zaufania, a jednak stało się. Teraz pozostali musieli poznać prawdę, a darcie mordy nie pomagało. Gardło robiło się ochrypłe, pytań przybywało, zaś moja cierpliwość ledwo pozostała. Nerwowo stukałam nogą.
- Niczego nie wiem. - Zaparłam się. - Możecie mnie nawet torturować. Będę milczeć jak zaklęta. - Wyszczerzyłam się diabelnie. Wyprowadzanie przeciwnika z równowagi dawało najwięcej przyjemności.
- Claire, zostawisz nas? - Poprosił Tobias. Miałam ochotę napluć mu w twarz.
- Tylko nie skrzywdź jej. Jest niewinna. - Niezbyt przemawiała współczuciem. Raczej ten stan nazywał się, rób co chcesz, ale mnie w to nie mieszaj. Żałosne.
- Gdyby tak było, nie stawiałaby oporu. - Zauważył, lustrując najmniejszy ruch twarzy.
Kobieta najzwyczajniej w świecie zostawiła nas samych. Drzwi zatrzasnęły się. Przez kręgosłup przeszły dreszcze.
- A zatem, panno Santori. Wiesz, o co będę pytał, prawda? - Z torby wyciągnął narzędzia owinięte w skórę. Włosy same jeżyły się na głowie, widząc to. - Usiądź tutaj.
- Tracisz tylko czas. - Prychnęłam, zajmując miejsce na krześle.
- Spokojnie. To nam niewiele zajmie. - Uśmiechnął się złowrogo. - A! I nie przejmuj się moimi zabawkami. Raczej nie będą konieczne.
- Zaczynasz mnie nużyć. - Wywróciłam oczami, aż oberwałam w twarz.
- Patrz na mnie. - Nawet jako śledczy nie podnosił głosu. Był opanowany. - Co się stało z Maner?
- Nie wiem. - Splunęłam krwią na podłogę.
- Ty i ta twoja grupka przyjaciół notorycznie jesteście w centrum wydarzeń. Widzieliście ją po raz ostatni. Gdzie ona jest? - Przyłożył więcej siły, trafiając w prawy policzek, przez co wykrzywiłam głowę w bok.
- Wal się. - Syknęłam, oddając mu lewy sierpowy.
- Wiedziałem, że nie jesteś niewiniątkiem. - Sprawnie podniósł się, wykręcając mi prawą rękę za plecy. Jęknęłam. - A mogło być bezboleśnie.
- Interesujesz się, bo tu kiedyś mieszkałeś? Zadarłeś z niewłaściwą osobą.
Uderzyłam faceta między nogi, uwalniając z chwytu. Lekcje samoobrony nie poszły na marne. Mimo to był silniejszy. Zaciekle blokowałam ciosy, odpychając napastnika jak najdalej od siebie. Nie przewidziałam ataku znienacka. Dźgnął ostrzem w ramię. Wrzasnęłam, zaś nogi pode mną się ugięły. Mocniej dociskał butem do ziemi.
- Prawda nie boli, ale kłamstwa już tak. - Przeniósł ciało, ciągnąc przez podłogę, a następnie doczepił ręce do kaloryfera. - Jeśli mi nie odpowiesz na pytanie, zajmę się twoją koleżanką. Caroline Teklei jest ci bliska, prawda?
Na wspomnienie o niej spięłam mięśnie. Nie zamierzałam się poddać. Niczego nie dostanie.
~~~~~~~~
A teraz czekajcie do wtorku. Wiem. Kończyć w takim momencie? Niewybaczalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi