wtorek, 10 marca 2020

Świadomość Eve - historia, która nigdy nie miała się zdarzyć


Donośne sygnały karetki słyszeliśmy coraz bliżej sierocińca, a jako że walczyłam z tamowaniem krwi, to May miała w obowiązku przyprowadzić lekarzy. Na dzwonek drzwi wybiegła z łazienki. Dzieciak był silny, utrzymując przytomność, a przede wszystkim spokojny.

- Jesteś bardzo dzielna. Jak nazywa się nasza wojowniczka? - Łagodnie uchyliłam kącik ust.
- Valeria. - Cera zrobiła się bladsza. Dłonie były lodowate.
- Wytrzymaj jeszcze trochę, Valerio. - Łzy cisnęły się do oczu, wkładając resztki siły w uciskanie rany. Nie mogłam odpuścić.
- Zostaniesz? - Jej błagalnego głosu nie dało się zignorować.
- Nie pozwolą mi. Zresztą, mam coś jeszcze do zrobienia. To ważna misja. - Wyszeptałam, słysząc zbliżające się kroki ratowników.
- Ja... Boję się. Nie chcę. - Skrzywiła się, aż napięła mięśnie. Tak bardzo mnie potrzebowała? - Proszę.

Nie pojmowałam tego. Najpierw zabraniała zabierania gdziekolwiek, a teraz prosiła o pomoc. Nie zdążyłyśmy dokończyć rozmowy. Lekarze wparowali do środka, odseparowując nas od siebie. Ponownie oddychała niespokojnie.

- Uważajcie na Valerię. Jest wrażliwa. - Ostrzegłam specjalistów, stojąc od nich jak najdalej. Sam widok białych rękawiczek włączał migawki wspomnień.
- Eve, musimy powiadomić opiekunkę. Odpowiada za nią. - May wiedziała, kiedy był najlepszy moment, aby się ujawnić. - Rozumiesz? - Uniosła lewą brew, przyglądając się mojej reakcji. Ignorowanie.
- Nie możemy jej ufać. Gdyby była prawdziwą opiekunką, zadbałaby lepiej o sieroty, zamiast świrować z pułapkami. - Zacisnęłam dłonie.
- Jest nieletnia! - Podniosła ton, który robił się nieznośny dla uszu.
- Coś wymyślę, a ty pilnuj Claire. Nie wybaczę sobie, jeśli skrzywdzi kolejne dziecko. - Emocje buzowały niczym wulkan bliski erupcji. Musiałam nad nimi zapanować.

Lekarze uporali się z krwawieniem, zakładając odpowiednią ilość opatrunków wokół szyi. Dziewczynka mogła odpocząć.

- Proszę. Zostań ze mną. Musisz coś wiedzieć. Coś ważnego. - Głos wydobywał się z głowy. Nie mogła wiedzieć o mojej mocy, a komunikat wydawał się bardzo istotny.
- Mogę pojechać z wami? To moja siostra. Nasi rodzice nie żyją, więc sąd zezwolił mi zająć się Valerią. Proszę was. Jest dla mnie ważna. - Wymyślanie kłamstw nigdy nie stanowiło problemu. Przydatny atut.
- Niech będzie. Później to zweryfikujemy. Na papiery przyjdzie czas. - Westchnął zmęczony facet w kamizelce odblaskowej.

Mrugnęłam May porozumiewawczo, choć nie ukrywała szoku. Wiedziała, co należało zrobić. Nienawidziłam lekarzy po tym, jak robili wszystko na polecenie Maner. Dawali wszelkie środki, aż popadałam w taką paranoję, że niszczyłam siebie. Za każdym razem znajdywałam okrutniejszy sposób. Mogłam wcześniej uciec, lecz nogi nie potrafiły przekroczyć drzwi psychiatryka. Nie chciałam, żeby Valeria skończyła tak samo. Zasługiwała na coś więcej. Dla niej zapomniałam o lęku. O traumie co niweczyła normalny sen. Przy mnie już nigdy nie będzie samotna.
~~~~~~~
Niektóre notki zajmują więcej czasu. Powoli szykuję się do pierwszych planów trzeciego sezonu, edycja pierwszej części stanęła na początkowej mini serii, zaś drugi sezon ciągnie się powoli. Do maja na pewno skończymy.
PS: Obym nie dostała bana za ten obrazek do rozdziału. Ta cenzura internetu jest odrażająca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pisz, co o tym.sądzisz i jakie masz pytania lub drobne uwagi