Obudziły mnie dziwne hałasy. Coś, jak dźwięk pił. Ktoś uruchomił pułapkę. Czyli nadal nie przerywają swojej misji. Na szczęście mnie to już nie dotyczy. Niestety sprawy Lagoony nie były mi obojętne. Po części związałem siły z Maner, by nie być sam, ale to tylko przykrywka. Chcę znać prawdę o śmierci rodziców. Wszyscy mówili, że to jej sprawka, a widziałem komory. Jakoś miałem wrażenie, że oni wszyscy są za hibernowani. Żyją? To niedorzeczne.
Zszedłem tego samego wieczora do piwnicy. Co dziwne to drzwi były otwarte. Zajrzałem i zauważyłem leżące krzesło z porwanymi linami. Kogoś tu przetrzymywała? Kogo i po co? Podszedłem bliżej jednej z komór. Od razu rzuciło mi się w oczy inicjały. T.Strifer. Mój ojciec, który niby zmarł na zawał? Czyli ona mi go zabrała? Nie wybaczę jej tego.
Nieco wahałem się, czy zniosę widok martwego ojca. Ostrożnie wysuwałem komorę. Gdy zobaczyłem jego bladą twarz, oczy mi się zaszkliły.
-Dlaczego go zabiłaś. Dlaczego?- upadłem na kolana, patrząc ku ziemi
Ledwo znalazłem siły na sprawdzenie ostatniej komory. Mojej matki. Wstałem podpierając się o ścianę. Stanąłem przy jej komorze i powoli przysuwałem do siebie. Przybliżyłem twarz do zbiornika z ciałem. Przez szybę zauważyłem, jak oddycha. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie dość, że byłem w szoku to mogłem być szaleńcem. Aby się upewnić o związku z hibernacją i upozorowaną zbrodnią, otworzyłem komorę. Nie myślałem, co robię, ale bardzo chciałem zobaczyć matkę żywą. Czy to możliwe? Taką miałem nadzieję.
Czekałam zaledwie parę minut, a nadzieja mnie nie opuściła. Nie wątpiłem w zdarzenie się jakiegoś cudu. Czułem, że ona do mnie wróci. Uwolni mnie z tego popapranego miejsca. Niestety nic się nie działo.Nawet nie otworzyła oczu. Leżała sztywno z wyziębionym bladym ciałem. Żadna ręka nie uniosła się w górę. Traciłem szansę na odzyskanie mojej rodzicielki. Jednak wpadłem na pewną myśl. Wyciągnąłem ją z komory i zabrałem do swojego pokoju. Było mi ciężko nią dźwigać po schodach, ale jakoś udało się mi dotrzeć do pokoju bez jakichkolwiek przeszkód. Niespodziewanie, jak otworzyłem drzwi, stała nade mną Maner. Cholera. Mam przerąbane.
-Co ty do cholery wyrabiasz?- zaczęła krzyczeć
-Nic.- nie umiałem nic innego powiedzieć, jak wbijała we mnie swój okropny wzrok
-Przecież widzę, że zabrałeś jakiegoś trupa. Czy ty już całkiem zgłupiałeś?- nadal unosiła swój ton
-To ty zgłupiałaś debilko. Dlaczego mnie okłamałaś? Moja matka wciąż żyje!- wściekłem się i uniosłem pięści, zbliżając do jej twarzy
Osłupiała, jak słyszała, co do niej powiedziałem.
-Nie nazywaj mnie tak. Chcesz poznać serio moje prawdziwe oblicze? Już nie będę taka milutka dla ciebie.- zagroziła
-Już poznałem. Upozorowałaś śmierć tych wszystkich rodziców a oni żyją. Jesteś szalona . Powinnaś się leczyć.
-Jakoś nie pomogło- zaśmiała się i wyszła
Zszedłem tego samego wieczora do piwnicy. Co dziwne to drzwi były otwarte. Zajrzałem i zauważyłem leżące krzesło z porwanymi linami. Kogoś tu przetrzymywała? Kogo i po co? Podszedłem bliżej jednej z komór. Od razu rzuciło mi się w oczy inicjały. T.Strifer. Mój ojciec, który niby zmarł na zawał? Czyli ona mi go zabrała? Nie wybaczę jej tego.
Nieco wahałem się, czy zniosę widok martwego ojca. Ostrożnie wysuwałem komorę. Gdy zobaczyłem jego bladą twarz, oczy mi się zaszkliły.
-Dlaczego go zabiłaś. Dlaczego?- upadłem na kolana, patrząc ku ziemi
Ledwo znalazłem siły na sprawdzenie ostatniej komory. Mojej matki. Wstałem podpierając się o ścianę. Stanąłem przy jej komorze i powoli przysuwałem do siebie. Przybliżyłem twarz do zbiornika z ciałem. Przez szybę zauważyłem, jak oddycha. Nie mogłem w to uwierzyć. Nie dość, że byłem w szoku to mogłem być szaleńcem. Aby się upewnić o związku z hibernacją i upozorowaną zbrodnią, otworzyłem komorę. Nie myślałem, co robię, ale bardzo chciałem zobaczyć matkę żywą. Czy to możliwe? Taką miałem nadzieję.
Czekałam zaledwie parę minut, a nadzieja mnie nie opuściła. Nie wątpiłem w zdarzenie się jakiegoś cudu. Czułem, że ona do mnie wróci. Uwolni mnie z tego popapranego miejsca. Niestety nic się nie działo.Nawet nie otworzyła oczu. Leżała sztywno z wyziębionym bladym ciałem. Żadna ręka nie uniosła się w górę. Traciłem szansę na odzyskanie mojej rodzicielki. Jednak wpadłem na pewną myśl. Wyciągnąłem ją z komory i zabrałem do swojego pokoju. Było mi ciężko nią dźwigać po schodach, ale jakoś udało się mi dotrzeć do pokoju bez jakichkolwiek przeszkód. Niespodziewanie, jak otworzyłem drzwi, stała nade mną Maner. Cholera. Mam przerąbane.
-Co ty do cholery wyrabiasz?- zaczęła krzyczeć
-Nic.- nie umiałem nic innego powiedzieć, jak wbijała we mnie swój okropny wzrok
-Przecież widzę, że zabrałeś jakiegoś trupa. Czy ty już całkiem zgłupiałeś?- nadal unosiła swój ton
-To ty zgłupiałaś debilko. Dlaczego mnie okłamałaś? Moja matka wciąż żyje!- wściekłem się i uniosłem pięści, zbliżając do jej twarzy
Osłupiała, jak słyszała, co do niej powiedziałem.
-Nie nazywaj mnie tak. Chcesz poznać serio moje prawdziwe oblicze? Już nie będę taka milutka dla ciebie.- zagroziła
-Już poznałem. Upozorowałaś śmierć tych wszystkich rodziców a oni żyją. Jesteś szalona . Powinnaś się leczyć.
-Jakoś nie pomogło- zaśmiała się i wyszła
To niedorzeczne, że Maner po prostu wyszła.
OdpowiedzUsuńAle ogólnie notka na plus.
Maner po prostu się śmiała. Nie chciała z nim dyskutować i po prostu wyszła. Jej plany zostaną ujawnione jutro. I dowiesz się, czemu tak nagle sobie poszła. Miała swoje powody.
UsuńO rany te komory mnie przerażaja! To możliwe,że ich rodzice żyja?! Może to dziwne,ale mam satysfakcję z tego,że Andre cierpi:-) Ciekawe co zrobi z ciałem swojej matki:-o Maner dość dziwnie zareagowała,myślałam,że bardzo się wścieknie. Ale notka i tak super;-)
OdpowiedzUsuńJest wściekła i dziś się o tym przekonasz.
Usuń