Andre wykonał swoje zadanie. Teraz moja kolej. Pora pozbyć się kolejnego natręta. May Santori to ona jest natrętem. Na nią mam inne plany. Jest silniejsza od Carol, więc trucizna na nią nie zadziała. Jedyny sposób na pozbycie się jej będzie niewinna przestępczość. Porwanie.
Siedziałam w swoim gabinecie, czekając na dalsze ich ruchy. Carol nie chodziła po korytarzu. Czyli powoli odczuwa specyfik, który jej dał Andre. Doskonale. May też nie ma i Lucii . Musiałam czekać na odpowiedni moment, by wcielić w życie swój plan.
Siedziałam bezczynnie do południa. Nic się nie działo. Zupełna cisza. Jedynie dźwięk telefonu postawił mnie do pionu. Pewnie znowu szantażysta. Odebrałam niepewnie słuchawkę.
-Dziś cię odwiedzę. Bądź gotowa oddać mi klucze i stań przy drzwiach z walizkami. Sierociniec nie należy do ciebie. Lagoona jest moja
Mówiła spokojnym głosem, ale nie zdążyłam się do niej odezwać, bo się rozłączyła. No to mam dwa kłopoty na głowie. Od czego zacząć? Od sieroty, czy umarłej matki? Nie bałam się jej słów. Nie ma prawa mi odbierać sierocińca. On należy do mnie a ona niech wraca pod ziemię. Wciąż nie potrafię pojąć, jak ona przeżyła? Może za mało dosypałam jej arszeniku. No nieistotne. Dokończę to, co zaczęłam. Pora wyjąć mojego obrońcę. Stary niezawodny przyjaciel od wielu lat. Najpierw pozbędę się Claire, jeśli to ona dzwoniła, a potem zajmę się May.
Nerwowo zerkałam na zegarek i przez okno. Pogoda była niezmienna. Czarne chmury już wskazywały na mroczną noc.
Broń schowałam w jasnobrązowym płaszczu. Niecierpliwie czekałam na swojego szantażystę, który mógł mnie nabrać, jeśli chodzi o swój przyjazd. Wzięłam klucze od bramy i drzwi wejściowych. Znów spojrzałam przez okno. Nadal nikt nie stał, a żadnego pojazdu nie zauważyłam w pobliżu. Wiedziałam, że to był żart. W spokoju zeszłam do kuchni zaparzyć sobie kawę. Odetchnęłam z ulgą, że nie będzie musiała rozprawiać się z przeszłością. Lagoona wciąż należy do mnie. Nikt mi jej nie odbierze. Było zbyt cicho, jak na normalny dzień. Wróciłam do swojego biurka, gdzie przejrzałam stare dokumenty w komputerze. O dziwo był tylko domknięty. Ktoś się włamał, bo nie wyłączył systemu. Cholera. To już jest problem. Muszę coś zrobić z ta dziewczyną. Niespodziewanie usłyszałam dźwięk do drzwi. Zeszłam sprawdzić, czy ktoś nie robi sobie żartów. Zerknęłam przez małe oczko od drzwi i widok mnie przeraził.
-Możesz mi otworzyć. Wiem, ze tam jesteś Maner.- pukała i prosiła, bym jej otworzyła
Cholera. Co się dzieje? To niemożliwe. Moja matka wciąż żyje. I widać ma się dobrze. Nie wpuściłam jej. A ona się upierała na marne.
-Nie wpuszczam tu obcych. Wynocha!- uderzyłam w drzwi.
Nawet się nie przestraszyła. Tylko zaczęła się śmiać. Serce waliło, jak bieg szalonych koni. Nie chciałam pokazywać u siebie strach, wiec udawałam, ze jej wizyta mnie nie rusza. Odeszłam od drzwi, ale Claire nie przestawała mnie wnerwiać.
Poszłam zająć się moim planem. Ochłonęłam nieco po widoku trupa. Ostrożnie chwyciłam za klamkę, wchodząc cicho do pokoju May. Spała. Wzięłam do ręki coś ciężkiego i uderzyłam w jej głowę. Upadła na ziemie nieprzytomna. Zabrałam ja dom piwnicy, gdzie nikt nie zważy się jej szukać, gdy odkryją jej zniknięcie.
Przywiązałam ją mocnymi pętlami, które znalazłam przy dzieciakach, co chciały się powiesić. Owszem zrobiły to, ale wiedziałam, ze ich linki na coś mi się przydają. Miałam rację. Gdyby się szybko ocknęła, nic nie powie. Kawałkiem materiału obwiązałam jej usta. Teraz nic nie mogła zrobić.
Przez chwilę jeszcze siedziałam w piwnicy. Sprawdzałam, czy wszystko dobrze zrobiłam. Wiązania muszą być mocne, by nie uciekła. Wszystko pasowało. Mogłam wracać. Gdy miałam już wyjść stąd, sparaliżował mnie znajomy głos. Odwróciła się za siebie a tam byłą moja matka. Weszłam tajnym przejściem. Skąd o nim wiedziała? Znowu pochłonął mnie strach i nienawiść.
-Nigdy nie byłaś dobra z chemii. Nie wiesz nawet, czym jest arszenik. Cieszę się, że mogę żyć- zaśmiała się, podchodząc do mnie bliżej
-Czego chcesz?- spytałam , drżąc rękami
-Tylko jednego. Sierociniec. Oddaj mi go! - rozkazała
-Nigdy! Odejdź stąd! - krzyczałam całym gardłem
-Musisz krzywdzić niewinnym. Czemu Maner to robisz? Chciałaś mieć dzieci, ale to powód, by zabijać ich rodziny?- swój wzrok skierowała na komory i blisko nich przywiązaną May
-Nie miałam innego wyboru- wyszłam , zamykając piwnicę
Nie wiem, co się stało z moja matką, ale nie jest to istotne. Albo jest w piwnicy albo wróciła na zewnątrz. Nigdy jej nie pozwolę na odebranie mi Lagoony. Chyba będę zmuszona się jej pozbyć. Obrońca czeka, Plan Tox ruszył.
Siedziałam w swoim gabinecie, czekając na dalsze ich ruchy. Carol nie chodziła po korytarzu. Czyli powoli odczuwa specyfik, który jej dał Andre. Doskonale. May też nie ma i Lucii . Musiałam czekać na odpowiedni moment, by wcielić w życie swój plan.
Siedziałam bezczynnie do południa. Nic się nie działo. Zupełna cisza. Jedynie dźwięk telefonu postawił mnie do pionu. Pewnie znowu szantażysta. Odebrałam niepewnie słuchawkę.
-Dziś cię odwiedzę. Bądź gotowa oddać mi klucze i stań przy drzwiach z walizkami. Sierociniec nie należy do ciebie. Lagoona jest moja
Mówiła spokojnym głosem, ale nie zdążyłam się do niej odezwać, bo się rozłączyła. No to mam dwa kłopoty na głowie. Od czego zacząć? Od sieroty, czy umarłej matki? Nie bałam się jej słów. Nie ma prawa mi odbierać sierocińca. On należy do mnie a ona niech wraca pod ziemię. Wciąż nie potrafię pojąć, jak ona przeżyła? Może za mało dosypałam jej arszeniku. No nieistotne. Dokończę to, co zaczęłam. Pora wyjąć mojego obrońcę. Stary niezawodny przyjaciel od wielu lat. Najpierw pozbędę się Claire, jeśli to ona dzwoniła, a potem zajmę się May.
Nerwowo zerkałam na zegarek i przez okno. Pogoda była niezmienna. Czarne chmury już wskazywały na mroczną noc.
Broń schowałam w jasnobrązowym płaszczu. Niecierpliwie czekałam na swojego szantażystę, który mógł mnie nabrać, jeśli chodzi o swój przyjazd. Wzięłam klucze od bramy i drzwi wejściowych. Znów spojrzałam przez okno. Nadal nikt nie stał, a żadnego pojazdu nie zauważyłam w pobliżu. Wiedziałam, że to był żart. W spokoju zeszłam do kuchni zaparzyć sobie kawę. Odetchnęłam z ulgą, że nie będzie musiała rozprawiać się z przeszłością. Lagoona wciąż należy do mnie. Nikt mi jej nie odbierze. Było zbyt cicho, jak na normalny dzień. Wróciłam do swojego biurka, gdzie przejrzałam stare dokumenty w komputerze. O dziwo był tylko domknięty. Ktoś się włamał, bo nie wyłączył systemu. Cholera. To już jest problem. Muszę coś zrobić z ta dziewczyną. Niespodziewanie usłyszałam dźwięk do drzwi. Zeszłam sprawdzić, czy ktoś nie robi sobie żartów. Zerknęłam przez małe oczko od drzwi i widok mnie przeraził.
-Możesz mi otworzyć. Wiem, ze tam jesteś Maner.- pukała i prosiła, bym jej otworzyła
Cholera. Co się dzieje? To niemożliwe. Moja matka wciąż żyje. I widać ma się dobrze. Nie wpuściłam jej. A ona się upierała na marne.
-Nie wpuszczam tu obcych. Wynocha!- uderzyłam w drzwi.
Nawet się nie przestraszyła. Tylko zaczęła się śmiać. Serce waliło, jak bieg szalonych koni. Nie chciałam pokazywać u siebie strach, wiec udawałam, ze jej wizyta mnie nie rusza. Odeszłam od drzwi, ale Claire nie przestawała mnie wnerwiać.
Poszłam zająć się moim planem. Ochłonęłam nieco po widoku trupa. Ostrożnie chwyciłam za klamkę, wchodząc cicho do pokoju May. Spała. Wzięłam do ręki coś ciężkiego i uderzyłam w jej głowę. Upadła na ziemie nieprzytomna. Zabrałam ja dom piwnicy, gdzie nikt nie zważy się jej szukać, gdy odkryją jej zniknięcie.
Przywiązałam ją mocnymi pętlami, które znalazłam przy dzieciakach, co chciały się powiesić. Owszem zrobiły to, ale wiedziałam, ze ich linki na coś mi się przydają. Miałam rację. Gdyby się szybko ocknęła, nic nie powie. Kawałkiem materiału obwiązałam jej usta. Teraz nic nie mogła zrobić.
Przez chwilę jeszcze siedziałam w piwnicy. Sprawdzałam, czy wszystko dobrze zrobiłam. Wiązania muszą być mocne, by nie uciekła. Wszystko pasowało. Mogłam wracać. Gdy miałam już wyjść stąd, sparaliżował mnie znajomy głos. Odwróciła się za siebie a tam byłą moja matka. Weszłam tajnym przejściem. Skąd o nim wiedziała? Znowu pochłonął mnie strach i nienawiść.
-Nigdy nie byłaś dobra z chemii. Nie wiesz nawet, czym jest arszenik. Cieszę się, że mogę żyć- zaśmiała się, podchodząc do mnie bliżej
-Czego chcesz?- spytałam , drżąc rękami
-Tylko jednego. Sierociniec. Oddaj mi go! - rozkazała
-Nigdy! Odejdź stąd! - krzyczałam całym gardłem
-Musisz krzywdzić niewinnym. Czemu Maner to robisz? Chciałaś mieć dzieci, ale to powód, by zabijać ich rodziny?- swój wzrok skierowała na komory i blisko nich przywiązaną May
-Nie miałam innego wyboru- wyszłam , zamykając piwnicę
Nie wiem, co się stało z moja matką, ale nie jest to istotne. Albo jest w piwnicy albo wróciła na zewnątrz. Nigdy jej nie pozwolę na odebranie mi Lagoony. Chyba będę zmuszona się jej pozbyć. Obrońca czeka, Plan Tox ruszył.
WOW! No to pojechałaś!:-P Normalnie czadowo,extra! Ale to straszne! Ta wariatka porwała May,jeśli coś poważnego jej się stanie to...wrr! No i matka Maner,to zadziwiające,mam nadzieje,że pomoże tym dzieciakom;-) Zszokowała mnie ta info o wieszających się dzieciach! A Maner nic?! Tak po prostu?! No masakra!:-) Już nie moge doczekać się kolejnej części!<3
OdpowiedzUsuńCoś czułam, ze będzie taki szok po tej notce. Fajnie, ze się podobało. Z May to nic nie zdradzę jeszcze, ale bądź dobrej myśli. Natomiast Claire jest straszna. Zjawia się z grobu. Łee. No nic. Jutro startuje nowa miniseria i zobaczymy, co się porobi w Lagoonie ;)
UsuńTo już nie mogę się doczekać<3
Usuń;)Ok
UsuńJeżeli chodzi o pomysł na rozdział to 5+, ale wykonanie już słabiej. Maner jest nieautentyczna. Dużo tutaj chaosu. Niektóre sytuacje gryzą się z innymi. Nieracjonalne zachowania postaci i w ogóle jakieś takie to na siłę.
OdpowiedzUsuńNiestety nie podoba mi się ta notka. Przykro mi.
W MOJEJ OPINII jest po prostu słaba.
No jak wolisz. Nie musi ci się podobać za każdym razem. Chociaż czytasz i komentujesz. To się liczy ;)
UsuńBiedna May. Mam nadzieje, ze nic jej się nie stanie.
OdpowiedzUsuńMatka Maner zyje, i w dodatku pojawila sie w sierocincu. Mam nadzieje ze odzyska sierociniec !
Piszesz S U P E R !
U mnie kolejna notka:)
Fajnie, że nadal ci się podoba Czyli chcesz by Claire miała sierociniec. No ok. Zobaczę co się zmajstruje ;)
Usuń